Cities in Motion

Kto jeździ tramwajami czy autobusami do pracy/szkoły/na uczelnię, ten doskonale wie, ile nerwów może to człowieka kosztować. No nic, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce!

W czasach szkolnych dojeżdżałem do szkoły tramwajem. Dzisiaj, kiedy już się nie uczę (w teorii, bo w praktyce ponoć uczymy się przez całe życie?), też czasem zdarza mi się wsiąść do komunikacji miejskiej. I zarówno kiedyś, jak i dziś, wkurzam się niemiłosiernie, kiedy autobus nie przyjeżdża na czas albo gdy stoi w korku, podczas gdy powinien mieć własny pas i mknąć do celu szybciej niż wszystkie inne pojazdy. Zawsze wydawało mi się, że to wszystko powinno wyglądać inaczej. Bo pewnie i powinno, tylko że... w rzeczywistości wcale nie jest to takie łatwe. Teraz, po zagraniu w Cities in Motion, wiem o tym lepiej niż ktokolwiek, kto w nie nie grał.

Reklama

Cities in Motion to gra, która od pierwszej chwili przywodzi na myśli produkcje takie jak Transporty Tycoon czy Traffic Giant. No i zgadza się - jest to tycoon z prawdziwego zdarzenia. Jak widać, ten trochę zapomniany już gatunek miewa jeszcze swoje lepsze dni. Jednym z nich była właśnie premiera Cities in Motion.

W grze wcielamy się w zarządcę korporacji działającej na rynku komunikacji miejskiej, która musi zapewnić jak najlepsze usługi mieszkańcom czterech europejskich miast: Berlina, Helsinek, Wiednia oraz Amsterdamu. Każde z tych miast nie tylko wygląda inaczej (co warte podkreślenia, projekty tych metropolii zostałe oparte na rzeczywistych odpowiednikach i znajdziesz w nich prawdziwe miejsca oraz zabytki), lecz również charakteryzuje się innym klimatem oraz odmiennymi wymaganiami, jakie przed nami stawia. W jednym mieście ludzie wolą jeździć autobusami, a w innym wolą nieco bardziej ekologiczną formę podróżowania, jaką są tramwaje wodne.

Kampania w Cities in Motion składa się z dwunastu misji. To, jak może się wydawać, niewiele, jednak zapewniam, iż są one w większości tak rozbudowane, że ich przejście może od ciebie wymagać naprawdę sporo czasu. Przygotowane przez twórców scenariusze zostały osadzone w różnych okresach na przestrzeni aż stu lat, począwszy od roku 1920 do niedalekiej przyszłości. Oznacza to, iż podczas zabawy nie tylko zwiedzasz różne miasta, ale także poznajesz różne ich formy - na początku XX wieku po ulicach jeżdżą samochody retro, a w XXI wieku już nowoczesne pojazdy. Stawiane przed tobą zadania zostały oparte na realnych wydarzeniach, pochodzących z szeroko pojętej historii komunikacji miejskiej. To naprawdę wartościowa produkcja dla tych, którzy interesują się tą tematyką.

Swoich klientów możesz obsługiwać za pomocą 30 typów pojazdów, zaliczających się do jednej z pięciu kategorii: tramwajów, autobusów, metra, tramwajów wodnych oraz helikopterów. Niestety muszę przyznać, iż liczba dostępnych środków transportu jest zbyt mała. Poza tym różnice pomiędzy nimi nie są takie, jakie powinny być, wobec czego jak już znajdziesz jedną lub dwie ulubione maszyny, to z nich będziesz korzystał przede wszystkim, a o pozostałych zapomnisz. Wydaje mi się, że w grze, która opowiada o środkach komunikacji miejskiej, owych środków powinno być tak dużo, że można by z nich zrobić encyklopedię. Ale z drugiej strony - Cities in Motion mogłoby być wtedy zbyt trudne i skomplikowane dla casualowych graczy, na których zainteresowanie najwyraźniej liczyli twórcy.

Zanim w ruch pójdą pojazdy, musimy oczywiście wyznaczyć trasy, po których będą się poruszać. Odbywa się to poprzez łączenie ze sobą rozstawionych uprzednio przystanków (osobno autobusowych, osobno tramwajowych etc.). Te z kolei powinny być ustawione tam, gdzie dzieje się najwięcej, tj. blisko osiedli mieszkaniowych, przy muzeach czy zabytkach, a także w pobliżu uczelni czy skupisk miejsc pracy. Na szczęście nie musisz ich szukać ręcznie. W każdej chwili możesz włączyć widok, który pokazuje albo najważniejsze lokacje dla turystów, albo najgęściej zaludnione osiedla itd. Dzięki tej opcji wyznaczanie tras jest stosunkowo proste, jednak osiągnięcie ideału w tej materii może być ogromnym wyzwaniem. To wszystko dlatego, że rodzajów miejsc, do których ludzie chcą jeździć, jest kilka, a do tego mamy jeszcze kilka typów klientów: turystów, uczniów, pracowników biurowych itd.

Oczywiście po tym, jak już poprowadzisz linie autobusowe czy tramwajowe, zabawa się nie kończy. Wtedy tak naprawdę się ona dopiero zaczyna. Od tego momentu musisz śledzić, co też się na tych liniach dzieje. Czy poszczególne przystanki cieszą się popularnością? Czy ludzie są zadowoleni z jakości usług i cen biletów? Czy kary za jazdę bez ważnego biletu są wystarczająco zastraszające? Czy pracownicy twoich linii są usatysfakcjonowani wynagrodzeniami? I tak dalej, i tak dalej. W końcu zaczynają się także psuć pojazdy, z czym trzeba sobie na bieżąco radzić. A czy firmowy budżet to wytrzymuje? Jeśli nie, w ostateczności można udać się do banku po pożyczkę. Ot, życie zarządcy przedsiębiorstwa komunikacyjnego w pełnej krasie.

W każdym ze scenariuszy czeka na ciebie szereg zadań do wykonania. Są wśród nich "questy" obowiązkowe, jak również ponadprogramowe, które możesz pominąć, ale które mogą przynieść ci dodatkowy przychód oraz popularność. Na przykład burmistrz może cię poprosić o doprowadzenie linii autobusowej w określone miejsce. Nie są to zadania trudne do wykonania, toteż warto brać je na siebie. Zawsze to dodatkowe kilka tysięcy do korporacyjnej kieszeni.

Rozgrywka w Cities in Motion jest wymagająca i (przez to) wciągająca, jednak twórcy nie ustrzegli się kilku błędów. W pewnym momencie zaczęło mnie wkurzać nader częste psucie się pojazdów, które odciągnęło moją uwagę od rzeczy, którymi powinienem zajmować się przede wszystkim. Poza tym podczas tworzenia tras zdarzają się ewidentne bugi, przez które tracimy pieniądze i czas na dokonywanie pewnych poprawek, których dokonywać nie powinniśmy. Bo za pierwszym razem wszystko zrobiliśmy okej, tylko gra tego nie widzi. Jest jeszcze kilka pomniejszych błędów, o których już nie będę pisał, ale które na pewno zauważysz podczas zabawy.

Cities in Motion to klasyczny reprezentant gatunku tycoonów, który nie powinien umknąć żadnemu wielbicielowi tego gatunku. Nie jest to gra, która przejdzie do historii tak jak pamiętny Transport Tycoon, ale spędzone z nią chwile na pewno zostaną zapamiętane jako przyjemne.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy