Blizzard wyda cię policji

Historia dość ciekawa i wcale nie jednoznaczna. W ostatnich dniach grudnia w Kanadzie zaaresztowano Amerykanina poszukiwanego za handel narkotykami.

Udało się go złapać tylko dlatego, że grał w World of Warcraft, a w zatrzymaniu aktywny udział wziął Blizzard.

Historia jest następująca: pewien Amerykanin, Alfred Hightower, zajmował się handlem narkotykami - zapewne na większą skalę, skoro stał się, wraz z setkami innych podejrzanych, celem Operacji Jastrząb, mającej na celu jednorazowe zatrzymanie wielu dilerów w różnych częściach USA. Facet jednak zniknął, ale prowadzący jego sprawę śledczy Matt Roberson nie dawał za wygraną i szukał, tropił, węszył.

Od jednego ze znajomych Hightowera dowiedział się, że ten najprawdopodobniej wyjechał do Kanady, drugi wspomniał coś o tym, że grał on "w jakąś sieciową grę z czarodziejami i wiedźmami". Roberson sam grał w World of Warcraft, domyślił się, że chodzi właśnie o ten tytuł i wysłał prośbę do Blizzarda o pomoc w zlokalizowaniu przestępcy. Twórcy WoW-a nie musieli na nią odpowiadać, ale zrobili to, podając wszystkie posiadane informacje na temat Hightowera, w tym jego adres IP; dane dotyczące konta, z którego opłacał abonament; imiona jego postaci w WoW-ie (m.in. Rastlynn), itd. To wystarczyło by znaleźć dilera i aresztować go.

Reklama

Oczywiście to, że przestępcę poszukiwanego za handel narkotykami udało się ująć. Ale jak oceniacie zachowanie Blizzarda? Czy studio powinno brać udział w takich poszukiwaniach i ujawniać informacje dotyczące swoich klientów?

CDA
Dowiedz się więcej na temat: policja | handel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy