BlazBlue: Calamity Trigger

BlazBlue: Calamity Trigger to tytuł, który każdemu wielbicielowi bijatyk jest znany. Nie? Być może dlatego, że do tej pory gra ukazała się wyłącznie na PS3 i X360. Pecetowców ucieszy zatem wiadomość, że już niedługo trafi także na blaszaki!

BlazBlue: Calamity Trigger konsolową premierę miało w czerwcu 2009 roku i wszystkie recenzje potwierdzają jedno: jest to wyjątkowo udana bijatyka 2D, w którą grzechem byłoby nie zagrać. Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie przeszkadzać ewidentna "japońskość" gry. BlazBlue jest bowiem dzieckiem studia z Kraju Wschodzącego Słońca - Arc System Works, które zasłynęło bijatykową serią Guilty Gear. Calamity Trigger można uznać za jej spadkobiercę, niosącego jednak nową jakość. I to dosłownie, bo choć 2D może brzmieć nieco passé, to dodajmy do tego HD, a wyjdzie oszałamiająca uczta dla oczu w stylu anime.

Reklama

Grywalność przede wszystkim

A że wygląd to nie wszystko, doświadczeni twórcy z Arc System Works zadbali o grywalność. I choć system walki w BlazBlue na wyższych stopniach wtajemniczenia potrafi być nieco zawiły (co jest jednak jego zaletą), to nie powinno to odstraszać także mniej doświadczonych graczy. Do wyprowadzania podstawowych ataków wystarczą dosłownie 3 klawisze (cios słaby, średni i silny) + czwarty do specjalnych akcji przypisanych każdej postaci.

Mamy też oczywiście mnóstwo kombosów, kontry, 2 typy bloków, taktyczny Rapid Cancel (ruch przerywający animację postaci, umożliwiający zadanie niespodziewanego ciosu), Distortion Drives (superatak) czy Astral Finishers (natychmiastowe i efektowne wysłanie przeciwnika w zaświaty). Do tego dochodzi Heat Gauge, wskaźnik ograniczający możliwość korzystania z wyżej wymienionych technik specjalnych.

Żeby zatem móc w pełni docenić wszystkie smaczki i zawiłości oferowane przez system walki w BlazBlue, trening będzie wysoce wskazany. Co jednak najważniejsze, gracze muszą być przygotowani na dużą dawkę adrenalinogennej i bardzo szybkiej walki, w tym także ewolucji powietrznych, bez których wygrana może okazać się wręcz niemożliwa.

Piękne i skąpo ubrane

Głębi do systemu walki dodają bardzo zróżnicowane postacie. Każda ma swój unikatowy styl, a opanowanie całego repertuaru ciosów danego bohatera wymaga czegoś więcej niż tylko przyswojenia sobie podstawowych zasad mechaniki walki. Dla przykładu: Carl może wykorzystywać ludzkich rozmiarów marionetkę sterowaną w czasie walki oddzielnie, a wampirzyca Rachel robi podczas starć użytek z mocy wiatru.

A skoro już przy postaciach jesteśmy... W BlazBlue do wyboru mamy 12 wojowników, z których trójka pełni rolę głównych bohaterów: Ragna the Bloodedge, Jin Kisaragi oraz przedstawicielka płci pięknej i skąpo ubranej (jak na japońską produkcję przystało), Noel Vermillion. W tym miejscu można by wspomnieć o fabule gry, ale ta trochę przypomina brazylijską telenowelę, więc spuścimy na nią zasłonę milczenia - w bijatyce i tak nikt nie zwróci na nią uwagi.

Zblazujemy się niedługo! Już na sam koniec wspomnieć należy o bardzo satysfakcjonującym zróżnicowaniu dostępnych trybów rozgrywki: Story, Arcade, Score Attack, Training + Replay Theater do podziwiania widowiskowych powtórek. A do tego dochodzi także mnóstwo gadżetów do odblokowania i oczywiście zabawa w trybie online. Otrzymujemy więc naprawdę porządną mieszankę, której nie wypada nie spróbować. Na szczęście wersji PC posmakujemy już w pierwszym kwartale tego roku.

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy