Blade & Soul

Po prezentacji, którą miałem okazję zobaczyć, byłem oczarowany: tak oryginalnego, dynamicznego i efektownego graficznie MMO jeszcze nie widziałem.

Blade & Soul już ukazał się w Azji i tam święci triumfy, ale tu pojawia się zasadniczy problem: czy uda się go z sukcesem przeszczepić na zupełnie inny, zachodni grunt? Pierwsze punkty Blade & Soul łapie już na samym początku. Jak chwalą się twórcy - znaleźli niszę. To jedyna według nich gra tego typu, która wzięła na warsztat temat sztuk walki i specyficzny klimat wschodnioazjatyckich legend. Niezorientowanym w temacie wystarczy rzucić tytuł filmu "Przyczajony tygrys, ukryty smok", w którym walczący potrafią wyczyniać cuda, biegając po wodzie, unosząc się w powietrzu i generalnie naginając prawa nie tylko fizyki, ale i zdrowego rozsądku. Taka ma być nadchodząca produkcja.

Reklama

Zemsta jest słodka

Wcielamy się tu w zahukanego kmiotka, któremu źli bandyci ubili sołtysa. Jeśli przed oczami stanęło ci poletko ryżu z ubabranymi błotem, pochylonymi ludźmi, jesteś w błędzie: Blade & Soul to tak naprawdę epos, w którym nawet najlichsza osada składa się z pałaców, a jej prowadzący sielskie życie mieszkańcy są wojownikami opiewanymi w legendach. Zasuszony dziadunio to niemal mityczny wojownik Hong Seok Geun, który swego czasu uratował świat przed ciemnymi mocami. Te jednak wracają wskutek zdrady jego ucznia, nauczyciel zaś oddaje życie, by uratować właśnie ciebie - świeżo mianowanego adepta sztuk walki. Ta banalna historyjka z początku gry przedstawiona jest w sposób do złudzenia przypominający zabiegi stosowane w anime: z bardzo dużą liczbą charakterystycznych kadrów, ujęć twarzy i emocjami widocznymi jak na dłoni. Mamy też starcia: dynamiczne i efektowne, które pokazują potęgę silnika Unreal Engine 3.

Tworząc postać, mamy do wyboru cztery rasy i sześć klas. Możemy być stawiającym na szybkość i bloki wojownikiem kung-fu, mistrzem miecza, precyzyjnym zabójcą, elementalistą lub nastawionym na brutalną siłę i posługującym się toporami niszczycielem. Ostatnią klasą jest summoner - ten jednak nie został pokazany na prezentacji. Niezależnie od tego, na kogo się decydujemy, już na początku uczymy się Qing- gong, sztuki jakże charakterystycznej dla chińskiej mitologii. Szybowanie, bieganie po ścianach, wodzie czy z prędkością wiatru to tylko niektóre z kształtowanych z biegiem czasu talentów. Oprócz tego na każdym z dostępnych 45 poziomów rozwoju mamy sposobność rozwijania drzewka umiejętności bojowych.

Zwiewne szaty wojownika

Nie ma tu pancerzy. Jak zapowiadają twórcy, ubiór ma wyłącznie charakter estetyczny. Natomiast realnie na umiejętności i statystyki bohatera wpływa Bopae - rodzaj podzielonego na kilka części amuletu wojownika, który samodzielnie składamy ze znajdowanych elementów i który pełni funkcję ekwipunku. Największy nacisk położony jest na broń. Uzbrojenie jest bogate i w dużej mierze przypisane do poszczególnych klas. Można zmieniać jego wygląd czy ulepszać je przez socketing. Co ciekawe, oręż leveluje, i to niezależnie od postaci. Jednocześnie jednak twórcy zapewniają, że ich tytuł nie polega na bezustannym grindzie. To nie Aion - słyszałem wielokrotnie podczas pokazu. Owszem, w azjatyckiej wersji pro-gres jest uciążliwy i wolny, ale autorzy zdają się rozumieć, że zachodni gracze to jednak inny gatunek, i obiecują, że pod tym względem gra zostanie dostosowana do ich oczekiwań.

W Korei Blade & Soul odniósł olbrzymi sukces, na starcie przebił pod względem liczby grających Diablo III i League of Legends. Jak będzie u nas, przekonamy się... No właśnie - nie wiadomo kiedy. Twórcy nie chcą też podzielić się żadnymi informacjami na temat modelu płatności. Pożyjemy, zobaczymy.

CDA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy