Black Mirror III
Ostatni żyjący potomek szlacheckiego rodu Gordonów musi stawić czoła klątwie od setek lat dręczącej jego rodzinę - saga Black Mirror kończy się mrocznie i przyprawia o ciarki na plecach!
W Black Mirror II grałem dobry rok temu i musze przyznać, że liczba odwołań do niego zawarta w "trójce" początkowo kompletnie mnie przytłoczyła - musiałem wyłączyć grę i przypomnieć sobie fabułę poprzedniej odsłony, by w ogóle wiedzieć, o co chodzi w ostatnim rozdziale sagi o przeklętej rodzinie Gordonów i zamku Black Mirror. Cranberry Productions wykonało kawał dobrej roboty, spajając opowieść nie tylko z przygotowaną przez siebie "dwójką", ale także z wydanym w 2003 roku oryginałem autorstwa czeskiego Future Games. W efekcie powstało jedno z najbardziej kompletnych i satysfakcjonujących zakończeń przygodowej serii. Na dodatek stało się tak z trylogią, której zwieńczenia poprzednich odsłon należały dotąd do nieco rozczarowujących.
W przeciwieństwie do Black Mirror II z nowej gry usunięto etapy klimatem przypominające opowieść obyczajowa. Już od pierwszych chwil znajdujemy się w sąsiedztwie stojącego nieopodal miasteczka Willow Creek zamku Black Mirror. Akcja zaczyna się kilka minut po .finale poprzedniej części (jest więc jesień 1993 roku), my zaś ponownie wcielamy się w Darrena Michaelsa, studenta fizyki ze Stanów Zjednoczonych, który ściągnięty do Wielkiej Brytanii przez piękną Angeline dowiedział się, że jest ostatnim męskim przedstawicielem klanu Gordonów. Dziewczyna - mimo ze była jego siostrą - wdała się z nim w romans, następnie zaś w przebiegły sposób zaciągnęła do rytualnych komnat w podziemiach średniowiecznej akademii. Darren, a właściwie Adrian Gordon, unika śmierci z rąk bliźniaczki, podczas rytuału przywołany jednak zostaje duch przeklętego, ogarniętego rządzą zniszczenia Mordreda Gordona, który stopniowo przejmuje kontrolę nad chłopakiem. Darren/Adrian zostaje złapany w lesie z pochodnią w ręku obok płonącego zamku i oskarżony o jego podpalenie oraz liczne morderstwa.
W Black Mirror III staramy się oczyścić z zarzutów po tym, jak anonimowy przyjaciel wpłaca za nas kaucje w areszcie. Podczas gry napotykamy osoby znane z poprzedniej części (np. Murraya, właściciela hotelu i muzeum) oraz nowe twarze, w tym komisarza Spoonera, doktor Winterbottom, do której regularnie zgłaszamy się na sesje psychiatryczne oraz siostrę zakonną Antolini (jest ona nawet grywalna postacią - nie zdradzę, w jakich okolicznościach). Starając się uwolnić od wielowiekowej klątwy, odwiedzamy znane z poprzednich części lokacje, nie ma tu jednak mowy o recyklingu stworzonych wcześniej dwuwymiarowych scenerii - nawet zamek Black Mirror zmienił swoje oblicze w wyniku pożaru. Do krajobrazu Willow Creek i okolic wpleciono także zupełnie nowe zakątki i zakamarki, takie jak opuszczony dom, do którego Adriana doprowadzają jego wspomnienia, czy kamienne kręgi i kurhan wśród mokradeł.
Ciężki, mroczny klimat towarzyszący rozgrywce uzyskano dobrze napisaną fabułą, starannie wykonanymi lokacjami oraz udźwiękowieniem. To jedna z najbardziej "horrorzastych" gier przygodowych point'n'click, jakie w ostatnich latach zagościły na sklepowych półkach.
Nie jest to jednak gra idealna. Przyczepić można się do niedostatecznie rozwiniętych i w rezultacie niedokończonych wątków pobocznych, np. hotelarza Murraya i jego szemranych interesów oraz Zakonu strzegącego tajemnic Black Mirror, o którym dowiadujemy się zaledwie tyle, że został rozwiązany. Narzekać będą również osoby oczekujące spektakularnego finału. Opowieść stopniowo i konsekwentnie dochodzi do swego rozwiązania, ale po drodze brakuje widowiska. Niechlubna w tym zasługa przestarzałych, niezwykle ubogich w szczegóły i sztywnych animacji w przerywnikach filmowych - zdecydowanie najsłabszym elemencie oprawy wizualnej.
Zawodzi także niewielka liczba łamigłówek, wymagających złamania szyfru, złożenia układanki lub podłączenia kabelków (a te nieliczne można ominąć). Na dobrym poziomie stoją za to wyzwania polegające na zbieraniu, łączeniu i używaniu przedmiotów (chociaż momentami kieszenie Adriana są przesadnie zapełnione bibelotami). Podczas całej gry zdarzają się może dwa przypadki, kiedy bezsensownie pokonujemy w te i z powrotem więcej niz kilka ekranów. Zwykle z pomocą przychodzi tez szybkie przemieszczanie się za pośrednictwem minimapy. Bardzo dobrze działa również podświetlanie miejsc interakcji.
Osoby, które nie wsłuchają się porządnie w angielskie dialogi, znajdą w fabule mnóstwo sprzeczności i bzdur. Wynikają one z niepoprawnego polskiego tłumaczenia, pełnego błędów merytorycznych, logicznych oraz językowych. Nawet "starania" rodzimych translatorów nie zmieniają jednak faktu, ze ponad 10 godzin, jakie zajmuje przejście Black Mirror III, to czas dobrze spędzony. Strasznie dobrze.