Assassin's Creed: Brotherhood

Ubisoft przyzwyczaił nas już do tego, że kolejne odsłony Assassin's Creeda zawsze trafiają na pecety później niż na konsole. Tak też było tym razem. Czym Francuzi odkupili swoje winy?

Assassin's Creed: Brotherhood w wersji na Xboksy 360 i PlayStation 3 znalazł się w sklepach już w połowie listopada ubiegłego roku. Konsolowcy mogli się zachwycać tą naprawdę świetną grą, tymczasem pecetowcy musieli czekać i czekać, i czekać... Przez długo czas nie było nawet wiadomo, ile przyjdzie im poczekać. Ale w końcu Ubi wypuściło wydanie komputerowe. Po przeszło czterech miesiącach od premiery konsolowej. Czy udało im się jakoś to opóźnienie pecetowcom wynagrodzić?

Zacznijmy od samej gry, której rdzeń nie zmienił się niemal wcale w porównaniu z edycją konsolową. A zatem ponownie trafiasz tu do XVI-wiecznego Rzymu, ogarniętego rządami złego rodu Borgia, który trzyma mieszkańców w garści swoimi paskudnymi, obślizgłymi łapskami. Czas wreszcie zaprowadzić koniec tej tyranii. Przed tym zadaniem stanie znany z drugiej części serii Ezio Auditore da Firenze, który w celu zgładzenia obecnych władców Wiecznego Miasta będzie musiał założyć własne bractwo i ruszyć do walki z wyposażonymi po zęby żołnierzami.

Reklama

To właśnie bractwo jest jedną z istotniejszych nowości w Assassin's Creed: Brotherhood (w ogóle, nie tylko w wersji pecetowej). Główny bohater może tu zwerbować nawet dwunastu podopiecznych, których będzie później rozwijał, wysyłał na różne misje i przyzywał na pole walki, kiedy zajdzie taka potrzeba. Ci, którzy grali w wydanie konsolowe, wiedzą, że ten element sprawuje się naprawdę nieźle.

Równie dobrze funkcjonują pozostałe elementy zarządczo-ekonomiczne, które przygotowali panowie z Ubisoftu. Chodzi tutaj o odrestaurowywanie Rzymu - kupowanie upadających sklepów czy banków, jak również odnawianie rzymskich zabytków. W zamian za tego typu inwestycje otrzymujesz nie tylko satysfakcję, lecz również cykliczny dochód i możliwość korzystania z usług, sklepu czy kowala.

Jednak nie masz się co przejmować, Assassin's Creed: Brotherhood nie zamienił się w żadnym wypadku w grę ekonomiczną. W dalszym ciągu najważniejsze jest tutaj zakradanie się, zabijanie i walka z różnego rodzaju przeciwnikami. O ile ciche zabójstwa za bardzo się nie zmieniły (poza tym, że można skorzystać z pomocy członków bractwa), to już pojedynki na miecze czy szable wyglądają nieco inaczej. Przede wszystkim są szybsze, a przeciwnicy bardziej zajadli (mogą atakować cię w kilku naraz).

Świat Assassin's Creed: Brotherhood jest przeogromny. Sam Rzym to teren wielkości może nawet kilkunastu kilometrów kwadratowych, a poza tym w grze odwiedzasz jeszcze inne miejscowości, zarówno we Włoszech, jak i w Hiszpanii. Twórcy przygotowali wiele zadań pobocznych - możesz na przykład udać się na poszukiwania skarbów czy zająć się niszczeniem śmiercionośnych urządzeń zaprojektowanych przez samego Leonarda Da Vinci (to nie jedyna prawdziwa postać występująca w grze). W sumie, jeśli będziesz chciał ukończyć poza głównym wątkiem także wszystkie poboczne questy, możesz przygotować się nawet na około 20-godzinną rozgrywkę.

Jednak jest przecież jeszcze do tego multiplayer. I tutaj czas wspomnieć o pierwszej nowości w pecetowej wersji. Ubisoft spędził jeszcze trochę czasu na usprawnianiu tej opcji zabawy, czego efektem są dodatkowe tryby rozgrywki, których teraz jest aż osiem, a także dodatkowe mapy, których obecnie mamy łącznie piętnaście. Sama zabawa bardzo się nie zmieniła i wygląda tak jak w przypadku wersji konsolowej. Osobiście multi nie zdołało mnie przekonać do zrezygnowania z regularnej zabawy w Call of Duty, jednak przez kilka godzin bawiłem się miło, nie powiem.

A teraz pora na kolejne pecetowe nowinki. Na początek chciałbym uspokoić graczy, którzy obawiali się, iż Assassin's Creed: Brotherhood zostanie zabezpieczony DRM-ami, tak jak część druga serii. Co prawda, ten temat był już nieraz poruszany przed premierą, lecz czuję się w obowiązku napisać - Ubisoft tym razem z DRM-ów nie skorzystał i gra nie wymaga stałego połączenia z internetem, oczywiście pod warunkiem, że nie zamierzasz bawić się w multi. Natomiast w singla możesz grać w trybie offline.

Nieco siłą rzeczy zmieniło się w pecetowym Assassin's Creed: Brotherhood sterowanie, do którego na szczęście przyczepić się nie mogę. Jest ono jeszcze wygodniejsze niż w części poprzedniej, głównie dzięki wprowadzeniu w prawym górnym rogu wyraźnych oznaczeń, które pomogą zorientować się w interfejsie nawet laikom. Oczywiście zawsze możesz podłączyć do komputera pada, jednak po kilku godzinach zabawy za pomocą klawiatury i myszki nie odczuwam takiej potrzeby.

Przede wszystkim - zmieniła się grafika. To właśnie na to liczyli wszyscy pecetowcy. Na to, że wersja komputerowa Assassin's Creed: Brotherhood będzie ładniejsza od starszej siostry z konsol. Nie da się ukryć, iż tak też w rzeczywistości jest. Niestety nie udało mi się nacieszyć grą na najwyższych detalach, lecz widziałem ją w takiej formie przez kilka chwil i muszę przyznać, że byłem zachwycony. Panorama Rzymu wygląda prześlicznie - gdy patrzysz z centralnego punktu miasta w dal, praktycznie nie widzisz jego końca. Z bliska wszystko też wygląda pięknie. Tekstury są w naprawdę wysokiej rozdzielczości, a modele postaci niezwykle dokładne. Jeżeli nie masz na tyle dobrego komputera, aby ustawić detale na maksimum, to spokojnie możesz je obniżyć, a i tak nie powinieneś narzekać na grafikę.

Ubisoft postanowił także wynagrodzić pecetowcom dłuższe oczekiwanie, dołączając do komputerowej wersji Assassin's Creed: Brotherhood DLC zatytułowane Zaginięcie Leonarda, za które konsolowcy musieli płacić po 10 dolarów. Zawiera ono kilka dodatkowych misji, które jeszcze dodatkowo wydłużają zabawę o kilka godzin. Poza tym są tutaj jeszcze uaktualnienia Animus Project Update. Czy to wystarczająca rekompensata za oczekiwanie wydłużone o cztery miesiące, oceńcie sami.

Pecetowy Assassin's Creed: Brotherhood to ta sama gra, co na konsolach, tylko że wzbogacona o kilka omówionych powyżej elementów. Nie może więc otrzymać oceny ani o oczko niższej niż edycja na Xboksa 360 i PlayStation 3, bo byłoby to po prostu niesprawiedliwe. Ale wyższej też nie dostanie, bo nowości i zmiany w wydaniu na PC nie są znowu aż tak duże. A zatem - solidna ósemka.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama