Art of Murder: Karty Przeznaczenia

Najnowsza cześć przygód Nicole Bonnet zaatakowała niczym zima. Na długo i znienacka. Art of Murder: Karty Przeznaczenia to trzecia...

...odsłona cyklu gier przygodowych z sympatyczną Nicole Bonnet w roli głównej. Zdajemy relację z przeprowadzonego śledztwa.

Trzeba zacząć z grubej rury i bez taryfy ulgowej. Pod względem grafiki, a zwłaszcza animacji komputerowej Art of Murder: Karty Przeznaczenia to relikt poprzedniej epoki. Co to ma być? Powrót do ery 16-bitowców? Może trochę przesadzam, ale wybaczcie. Ruszające się jak kije od szczotki postacie o zamazanych twarzach i dłoniach, do tego śmiesznie kicające po planszach nieco mnie rozeźliły. Wyraźnie widać, że silniczek Virtools Engine, który sprawdził się w dwóch poprzednich częściach, ma już swoje lata. Powinien raczej wylądować na śmietniku historii niż w nowej produkcji.

Reklama

Rażą animacje, ale już projekty poziomów wykonane zostały ze smakiem. To zasługa artystów-grafików Art of Murder: Karty Przeznaczenia. W ciemnych zaułkach Nowego Jorku, tłustych spelunkach Bronxu, na dziwnym, opuszczonym wesołym miasteczku, w tajemniczej fabryce i zniszczonej zębem czasu okolicy, po której porusza się agentka FBI, czuje się klimat. Mroczny, nieprzyjemny i nieprzyjazny ludziom. Szkoda tylko, że lokacje sprawiają wrażenie sterylnych. No i ten niesamowity kontrast - fatalne animacje i projekty postaci oraz całkiem znośna, choć zimna i sterylna reszta. Zostawmy jednak sprawy graficzne. Są, jakie są.

Choć można się obruszyć w kwestii oprawy, fundamentalne pytanie brzmi: "jak Art of Murder: Karty Przeznaczenia sprawia się jako przygodówka?". Bezwzględnie największym atutem gry są fabuła i zagadki. Fani przygodówek mogą więc w spokoju odetchnąć. Zabawy starczy na długo - minimum 10 godzin (ale jak to ocenić jednoznacznie, skoro każdy kombinuje w innym tempie...?). Art of Murder: Karty Przeznaczenia opowiada mroczną historię kryminalną, której nie powstydziliby się mistrzowie gatunku. Intryga rozpoczyna się w momencie, kiedy Nicole Bonnet przebywa na urlopie. Spędza czas w swoim mieszkaniu, gdy nieoczekiwanie dostaje paczkę. Zawartością dziwnej przesyłki są: przerdzewiała śruba i starodawna żarówka. Jak na spadkobierczynię detektywistycznej tradycji przystało Bonnet próbuje odgadnąć, co łączy dwa niecodzienne przedmioty i dlaczego trafiły w jej ręce.

Oczywiście to gracz musi pomóc agentce rozwikłać zagadkę. Szybko okazuje się, że przedmioty prowadzą w pewne miejsce, w którym Nicole stanie się świadkiem morderstwa. Dziewczyna już podejrzewa, że ma do czynienia z kolejną serią, a jej przeczucie stają się słuszne, kiedy otrzymuje wskazówki od seryjnego mordercy. Ten wkrótce ochrzczony zostanie mianem Karciarza. To oczywiście za sprawą kart, które zostawia na miejscu zbrodni.

Nie będę zdradzał żadnych dalszych szczegółów dotyczących fabuły, aby nie psuć wam zabawy. Powiem jedynie, że intryga w Art of Murder: Karty Przeznaczenia została utkana w sposób przemyślany i absorbujący uwagę. Co przy tym ważne, śledząc poszczególne wątki nie buntowałem się zbytnio przeciw logice. Wszystko zostało sensownie przemyślane i jasno wyartykułowane. A finał bezsprzecznie należy do jednych z najlepszych, jakie w grach adventure można sobie wymarzyć. Niech to wystarczy za rekomendację.Zagadkami przygoda stoi

Przygodówka to oczywiście również bohaterowie. Oprócz starych znajomych (np. sekretarka Ruth, laborant Wang, partner Nick), którzy powrócili, poznamy też kilka nowych person. Wśród nich prym wiedzie z pewnością nowy partner Nicole, niejaki Dick. To facet, który bardzo różni się pod względem charakterologicznym od dotychczasowego współpracownika uroczej agentki. Dick jest służbistą i z nieufnością podchodzi do przeczuć, jakimi lubi w swej pracy kierować się Bonnet. Z kontrastu między tą dwóją wynikają całkiem interesujące wydarzenia.

Dialogi między postaciami toczą się w stylu znanym z poprzednich części. Trzeba wskazywać kolejne frazy, a bohaterka formułuje na ich podstawie pełne wypowiedzi. Zmianę zaserwowano nam w aspekcie wizualizowania rozmowy. Podczas dialogu następuje zbliżenie na gadające postacie. Czasami ekran zostaje przedzielony na dwie części, na których widać rozmówców. Nie jest to nic nadzwyczajnego, w kwestii technicznej, ale poprawia znacznie znacznie dynamikę opowieści. Dzięki temu nowemu zabiegowi gadki nie są już tak jednostajne.

A jak sprawa ma się z samym poziomem zagadek? Powiedziałbym, że klasycznie. Na nudę z pewnością nie narzekałem, ale też poza schematyzm nie udało się autorom wyjść. W Art of Murder: Karty Przeznaczenia spotkać można klasyczne manipulowanie przedmiotami i ich łączenie, zagadki z przecinaniem kabelków, przesuwaniem dźwigni, odnajdywanie kodów, szyfrów i wiele innych. Są też (na szczęście nie w nadmiarze) czasówki, a kilka razy można nawet zginąć. Większość zadań jest bardzo sensownych i logicznych. Wiadomo przecież, że aby otworzyć zamek w niewielkiej skrzynce, trzeba posłużyć się pilnikiem w kształcie wytrychu. Prawda? Albo, gdy zaciął się mechanizm w kole zębatym, należy kapnąć na nie kropelkę oleju.

Łamigłówki na ogół nie należą do skomplikowanych. Potrzebne do ich rozwiązania akcesoria znajdziemy w odległości 3-4 ekranów, więc też nie można narzekać. Choć np. takie szukanie rozwiązania zagadki w ciemnej sali kinowej sprawiło mi sporo problemów. Podobnie było z układaniem kilkudziesięciu małych kluczyków, które miały mi w końcu wskazać pewien trop. W Art of Murder: Karty Przeznaczenia, tak jak we wcześniejszych częściach, nie unikniemy prac przypominających działania śledcze. Jest zbieranie dowodów, badanie ich w laboratorium, przygotowywanie próbek i porównywanie w bazie danych Agencji. Śmieszne to w gruncie rzeczy i bardzo naiwne. Jednak jest wyznacznikiem przygodówek z Nicole Bonnet w roli głównej, więc sympatycy będą zadowoleni.

Co mi się nie podobało w Art of Murder: Karty Przeznaczenia? Pomijając animację, na której wyżyłem się na początku recenzji, zbyt daleko posunięta liniowość. Ja wiem, że to przygodówka, wiem także, że praktycznie niemożliwością byłoby stworzenie nieliniowej przygodówki (a przynajmniej taka się jeszcze nie objawiła), ale tu liniowość aż boli. Czasami nie da się wykonać oczywistych czynności, tylko dlatego, że autorzy przewidzieli moment ich wykonania odrobinę później (np. 3 minuty...). Nic to, że mamy odpowiedni przedmiot/przedmioty. Po prostu swoje muszą odleżeć w nieskończonym schowku.

Karty na stół

Finalna ocena Art of Murder: Karty Przeznaczenia wbrew pozorom jest dość łatwa. To jedna z najlepszych przygodówek ostatnich miesięcy, która... ma przy tym bardzo kiepską oprawę graficzną (animacje, modele postaci). Produkcja z logiem City Interactive na okładce broni się jednak nietuzinkową i zgrabnie poprowadzoną historią. Trzeba również podkreślić, że całości świetnie dopełnia stonowana i nieprzeszkadzająca w myśleniu muzyka. Zabawa przebiega płynnie, interfejs po kosmetycznych poprawkach jest wygodny, więc amatorzy gier adventure powinni już odkładać pieniądze. Gra kosztuje niecałe 50 PLN, więc też nie można narzekać.

gram.pl
Dowiedz się więcej na temat: minimal | animacje | karty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy