Amnesia: The Dark Descent

Jeszcze niedawno dobry znajomy spytał mnie, jaki polece mu survival horror na weekend. I co? I nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć, naprawdę. Ale teraz już wiem!

Nie wiedziałem, jaki tytuł mu polecić, nie dlatego, że nie znam się na grach (zaryzykuję i napiszę, że chyba co nieco na ich temat wiem), lecz dlatego, iż przez ostatnie lata nie grałem w żaden dobry survival horror. Na kontynuacjach najbardziej uznanych serii totalnie się przejechałem. Afrykański Resident Evil 5 był ładny, ale nudny (możesz się nie zgodzić), a o ostatniej odsłonie Silent Hilla nawet nie warto cokolwiek mówić. Był jeszcze Dead Space, który okazał się wciągający, jednak nie nastraszył mnie zbyt mocno. Dopiero teraz trafiłem na coś, co sprawiło, że poczułem na plecach ciarki - i nie jest to żadna megaprodukcja, a gra przygotowana przez mało znane studio Frictional Games (Penumbra), dysponujące stosunkowo niewielkim budżetem. Oto i ona - Amnesia: The Dark Descent.

Reklama

W tej mrocznej produkcji trafiasz do roku 1839 i wcielasz się w niejakiego Daniela, który na samym początku zabawy budzi się w jednej z sal ogromnego, posępnego zamku. Jak się wkrótce okazuje, budynek był kiedyś własnością Aleksandra Brennenburga, a teraz - jak się tylko wydaje - jest całkowicie opustoszały. Pewnie się domyśliłeś, że nasz biedny Daniel cierpi na tytułową amnezję, przez którą nie może sobie przypomnieć, kim jest, gdzie jest, po co tu jest etc. Z czasem, odnajdując różnego rodzaju zapiski i fotografie, zorientuje się w sytuacji i odkryje, jaka kryje się za nim przeszłość. Czeka go (i ciebie) niejedna niespodzianka...

Amnesia: The Dark Descent rozgrywa się w widoku z oczu Daniela. O tym, co czeka go dalej, nie będę opowiadał, bo to właśnie odkrywanie kolejnych tajemnic i historii bohatera jest jednym z głównych atutów gry. Całość jest niebywale mroczna i wyraźnie wzorowana na twórczości H.P. Lovercrafta. I nie jest to bynajmniej shooter, pomimo że na taki wygląda. Twórcy postanowili nastraszyć graczy, budując odpowiednio nastrój i strasząc gracza w sposób nienachalny, a nie rzucając na niego setki obrzydliwych potworów. To nie kolejny Resident Evil, to coś zupełnie innego.

Zamiast pistoletów i karabinów, podstawową "bronią" Daniela są: lampa olejna oraz zapałki. Tylko dzięki nim może on przeżyć w mrocznym, strasznym zamczysku, nie zmieniając się w wariata. Za pomocą zapałek odpala pochodnie i świece, a kiedy mu ich zabraknie lub gdy w okolicy nie ma niczego, co można by zapalić, musi skorzystać z lampy. Jeśli tego nie zrobi i zdecyduje się pozostać w ciemnościach, zacznie mu zwyczajnie odbiać, w wyniku czego ekran zacznie wirować, a z głośników dobiegnie cię sapanie i dyszenie zlęknionego bohatera. Brzmi nieco infantylnie, ale kiedy włączysz grę w środku nocy, w ciemnym pomieszczeniu i do tego najlepiej sam, to nie będzie ci już tak do śmiechu.

Pomysł z wprowadzeniem stanu zdrowia psychicznego Daniela to strzał w dziesiątkę. Dzięki niemu twórcy mogli uczynić z Amnesii: The Dark Descent prawdziwy horror, a nie marną podróbkę, w której straszy się gracza, nasyłając na niego tabuny duchów i demonów. Tutaj potworów (bo są i one, spokojnie) spotykasz zdecydowanie mniej, a nawet kiedy już to robisz, nie ma mowy o walce - musisz uciekać gdzie pieprz rośnie i schować się gdzieś, póki niebezpieczeństwo nie minie.

Stan psychiczny Daniela pogarsza się, kiedy przebywa on w ciemnościach, ale również wtedy, gdy zobaczy lub usłyszy coś przerażającego (potwór, odległy krzyk, szloch itp.). Poprawia się, gdy uda ci się rozwiązać jakąś zagadkę. Przebywanie w jasnych pomieszczeniach również może pomóc, ale działa ono raczej zapobiegawczo.

Zagadek w Amnesii: The Dark Descent jest sporo. W większości przypadków polegają one na naprawieniu, uruchomieniu lub znalezieniu czegoś. Często podczas ich rozwiązywania musisz coś przenieść lub odpowiednio ustawić (np. kilka skrzynek na sobie, żeby gdzieś wskoczyć). Notabene, praktycznie każdą rzecz możesz tutaj chwycić, przenieść lub rzucić. Pomysłowo rozwiązano otwieranie szafek czy drzwi, które nie uchylają się po kliknięciu na nich - musisz wcisnąć lewy przycisk myszy, przytrzymać go i wykonać ruch w należytym kierunku. Podobnie jest z zaworami czy innymi elementami, które trzeba obrócić czy przekręcić.

Amnesia: The Dark Descent nie należy niestety do czołówki najładniejszych gier. Przede wszystkim właśnie po tym aspekcie widać, że masz do czynienia z co najwyżej średniobudżetową produkcją. Jakość modeli i tekstur pozostawia wiele do życzenia, a powtarzalność elementów może drażnić (twórcy ciągle wykorzystują te same stoły, krzesła itd.).

No, ale ja na pewno nie grałem w Amnesię: The Dark Descent dla grafiki. Przede wszystkim chciałem się bać - i gra moje życzenie spełniła. To z pewnością jedna z najstraszniejszych produkcji ostatnich miesięcy. Jeżeli jeszcze nie miałeś z nią styczności, a lubisz horrory, spróbuj koniecznie!

Na koniec dobra wiadomość - Amnesia: The Dark Descent, dostępna dotychczas tylko na Zachodzie, trafi wreszcie na polski rynek. Stanie się to już w listopadzie, a więc w idealnym momencie, na zimowe wieczory. Co ważne, ukaże się w polskiej wersji językowej (kinowej), więc nie ma obaw, że nie zrozumiemy któregoś z wielu tekstów zawartych w grze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guardian | survival | horrory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy