Amerykański senat odroczył głosowanie nad PIPA
Kolejny punkt dla internautów w walce z nadchodzącym widmem cenzury internetu. Po protestach, które miały miejsce we wtorek i odroczeniu przez Izbę Reprezentantów amerykańskiego Kongresu głosowania nad SOPA, to samo uczynili senatorowie w związku z projektem PIPA. ESA z kolei wycofała swoje wsparcie dla ustaw!
Senator Harry Reid, lider większości senatu Stanów Zjednoczonych, czyli najważniejsza osoba w Senacie, poinformował, że odroczył głosowanie nad projektem ustawy PIPA, która jest senackim odpowiednikiem SOPA, nad którym debatowali kongresmeni z Izby Reprezentantów. Przypomnijmy, że oba akty mogły doprowadzić do cenzury internetu w imię walki z piractwem.
W oficjalnym oświadczeniu senator Reid zaznaczył jednak, że "nie ma powodu, dla których problemy prawne, o których mówi wiele osób, nie miałyby zostać rozwiązane". Ma też nadzieję, że w ciągu najbliższych dni uda się osiągnąć kompromis. Liczy przy tym na pomoc senatora Patricka Leathy'ego, pomysłodawcy i autora projektu ustawy PIPA. Sam Leathy w ubiegłym tygodniu stwierdził, że należy przeprowadzić dodatkowe badania, szczególnie związane z blokadą dostępu do domen internetowych, zanim akt zostanie poddany pod głosowanie. Zaznaczył, że wiele grup, w tym programiści i obrońcy praw człowieka mają co do niego poważne wątpliwości, a dostawcy Internetowi nie będą wspierać ustawodawstwa, które będzie tworzyło problemy, o których mówią przeciwnicy ustaw PIPA i SOPA.
Senator Reid podjął swoją decyzję zapewne po tym, jak przywódca republikanów w senacie, Mitch McConneell, przekonywał go do odroczenia głosowania, szczególnie, że z poparcia dla SOPA i PIPA wycofało się wielu kongresmenów.
Początkowo głosowanie nad PIPA miało odbyć się 23 stycznia. Nowy termin nie został wyznaczony. Ponadto dowiedzieliśmy się właśnie, że ESA - amerykańskie stowarzyszenie twórców gier, w skład którego wchodzi m.in. Microsoft, organizatorzy targów E3 - także wycofała swoje wsparcie dla SOPA i PIPA.
Choć niewątpliwie informacja ta jest bardzo dobrym znakiem, słowa Reida nie pozostawiają wątpliwości - to dopiero początek i internauci wygrali tylko jedną bitwę. Z drugiej strony, w tym roku w USA odbędą się wybory prezydenckie i coś mi mówi, że kandydujący na urząd prezydenta politycy (a także ich partie) nie będą chciały podejmować drastycznych działań, które mogłyby zirytować amerykańską opinię publiczną.