Alan Wake
Jeśliby połączyć którąś z powieści Stephena Kinga z serialem "Miasteczko Twin Peaks" Davida Lyncha i Marka Frosta, wyszłoby z tego pewnie coś w rodzaju Alana Wake'a. Wielbiciele horroro-thrillerów, zapraszamy do Bright Falls!
Alan Wake - według pierwotnych założeń - miał zostać wydany na Xboksy 360 i pecety. Ostatecznie Microsoft zdecydował się wypuścić go tylko w wersji na swoją konsolę. Jednak w końcu także pecetowcy doczekali się swojej okazji, by prześledzić mroczną historię poczytnego pisarza i jego małżonki. Po niemal dokładnie dwóch latach Polacy grający na pecetach mogą pójść do sklepu po swoją kopię Alana Wake'a. Czy powinni to zrobić? Czy przez te dwa lata gra Remedy Entertainment się nie zestarzała?
Opowiedziana w niej historia na pewno nie. Alan Wake opowiada o tytułowym pisarzu, który - nie mogąc znaleźć weny potrzebnej do napisania kolejnej książki - udaje się wraz z żoną do malutkiej, malowniczej miejscowości Bright Falls (przypominającej wspomniane Twin Peaks). Na pierwszy rzut oka wszystko gra - ludzie są dla niego niezwykle uprzejmi (znają jego książki), a okolica prezentuje się nader okazale. Niestety, sielanka szybko mija. Okazuje się, że domek, w który para się zatrzymała, został położony na jeziorze opanowanym przez złe moce. Partnerka Alana zostaje porwana (prawdopodobnie przez owe moce), a sam Alan odzyskuje świadomość po tygodniu, w czasie którego - jak się niebawem dowiaduje... napisał książkę. Co się przez ten czas wydarzyło? I gdzie jest jego małżonka?
Aby poznać odpowiedzi na te pytania, będziemy musieli spędzić w Bright Falls około pięciu godzin. Tyle zajmuje ukończenie podstawowej kampanii. Poza nią wersja pecetowa zawiera jeszcze dwa DLC, opublikowane już po premierze wydania xboksowego. W sumie daje to około pięciu godzin mrocznej przygody. Scenariusz, napisany przez Sama Lake'a (pisarza znanego z fabuły Maksa Payne'a), wciąga. Poza wątkiem głównym i pobocznymi (po drodze znajdujemy m.in. fragmenty napisanej przez Alana książki) w grze zawarto mnóstwo smaczków i odniesień do popkultury, m.in. do prozy Kinga i Lovercrafta oraz "Miasteczka Twin Peaks". Wyszło naprawdę nieźle.
Alan Wake (gra, nie bohater) stanowi połączenie przygody i akcji. W sześciu epizodach, przygotowanych przez panów z Remedy Entertainment, poznajemy wielu osobliwych NPC-ów, prowadzimy z nimi liczne dialogi (niestety bez możliwości decydowania o ich przebiegu), a także rozwiązujemy zagadki. Pojedynki toczymy z mrocznymi siłami, które najpierw - aby stały się podatne na fizyczne obrażenia - trzeba traktować snopem światła z latarki. To ciekawy, niespotykany model walki, który każdemu powinien przypaść do gustu. Przypalanie wrogów światłem z latarki bawi nawet po iluś tam pojedynkach.
Niestety, stosunek przygody do akcji z czasem zostaje zaburzony. Coraz więcej strzelamy, a mniej poznajemy Bright Falls, jego mieszkańców i ich mroczne historie. To na ten element przede wszystkim liczyłem i zawiodłem się, że w pewnym momencie został odsunięty na boczny tor. Nie podoba mi się też tempo początku gry. Po dojechaniu do Bright Falls chciałem zaprzyjaźnić się z mieszkańcami, poznać bliżej małżonkę Alana etc. Tymczasem praktycznie po parunastu minutach od rozpoczęcia zabawy na ekranie zaczynają się dziać mroczne rzeczy, z lasów wyskakuje zło, a Alan zostaje zmuszony do walki. Zbyt szybko, panowie autorzy, zdecydowanie zbyt szybko.
Alan Wake - pomimo upływu dwóch lat od premiery wersji xboksowej - nadal wygląda bardzo dobrze. Na najwyższych detalach naprawdę jest co oglądać. Krajobrazy w Bright Falls są przepiękne, a gra świateł podczas walk z przeciwnikami dodaje im widowiskowości. Remedy Entertainment właściwie zoptymalizowało port. Pecetowy Alan Wake działa płynnie, nie można mu mieć nic do zarzucenia (ewentualnie można mieć komputer do wymiany, bo gra nie ma wcale najniższych wymagań).
To, co było dobre w Alanie Wake'u na Xboksie (fabuła, klimat, mechanika walk), jest dobre także na pececie. To, co było złe (zbyt szybkie przejście do akcji, złe proporcje między nią a przygodą), jest nadal. Na szczęście więcej jest w nim dobrego niż złego. Kto lubi mroczne historie, powinien wybrać się do Bright Falls bez dwóch zdań.
+ dobrze skonstruowany scenariusz
+ mroczny klimat
+ mechanika walk
+ ładna grafika (pomimo upływu czasu)
- gra zbyt szybko przechodzi do sedna
- za mało przygody, za dużo akcji (zwłaszcza od pewnego momentu)