Afterfall: InSanity
Jak pisał klasyk, Polacy nie gęsi, a swój język mają. Ja mogę napisać, że Polacy nie gęsie, a swoje gry mają - i potwierdzają to rok po roku. Painkiller, Wiedźmin, Bulletstorm... i wreszcie Afterfall: InSanity. To kolejna gra, która może rozsławić nasz naród wśród zachodnich (i wschodnich) graczy.
Pierwotny plan zakładał, że Afterfall będzie serią RPG-ów, osadzoną w postapokaliptycznych klimatach a'la Fallout (niektórzy nawet nazywali projekt "polskim Falloutem"). Finalnie plan ten trochę się zmienił. Tzn. Afterfall wciąż ma być serią, wciąż ma być osadzony w postapokaliptycznych klimatach, ale uniwersum, w którym się ona rozegra, będzie własne, a nie czyjeś (gęsie). Co przez to rozumiem? Ano to, że produkcja teraz nie wygląda już jak Fallout. Wygląda jak... Afterfall.
Afterfall: InSanity - pod takim tytułem ukaże się pierwsza z gier w uniwersum Afterfall. O kolejnych nic nie wiemy, ale ich losy zależą na pewno głównie od tego, jak sprawdzi się pierwowzór. Tomasz Majka z Nicolas Games (kiedyś wydawca, a obecnie jedno z kilku polskich studiów deweloperskich) liczy, że ten sprzeda się na całym świecie w milionie egzemplarzy. Czym zamierzają przekonać do niego twórcy?
Zacznijmy od fabuły, która pokaże nam alternatywną wersję historii. Akcja gry będzie się toczyć w 1945 roku, tuż po tym, jak Hitler spuszcza na armię rosyjską bombę atomową. W wyniku tego powstaje duże zamieszanie, a w tym zamieszaniu rodzi się Nowa Polska, która służy teraz za pośrednika pomiędzy Wschodem a Zachodem (tak, tak, Afterfall: InSanity rozegra się w Polsce). Zimna wojna trwa kilkanaście lat, po czym generał Kaiser używa broni jądrowej, by zniszczyć postradziecką bazę. Zaczyna szantażować Europę i ogłasza się przywódcą Nowej Polski. Potem wybuchają kolejne bomby, co prowadzi do... końca świata.
No, może nie absolutnego, bo coś jednak na kuli ziemskiej zostaje. A dokładnie pod jej powierzchnią. Tam osiedlają się ludzie, którzy przeżyli wojnę nuklearną. Tworzą schrony, liczą dni i przeżywają swoje kolejne koszmary na jawie. Wśród nich jest główny bohater Afterfall: InSanity, Albert Tokaj, psychiatra i farmaceuta. Kiedy go poznasz, będzie jednym z wielu, ale z czasem wyrośnie na prawdziwego bohatera, walczącego z armiami podziemnych mutantów. Swoją przygodę zacznie od niewinnego zadania, polegającego na sprawdzeniu jednego z bunkrów i tamtejszego personelu, który nagle zaczął się dziwnie zachowywać...
Wcześniej wspomniałem o tym, że Afterfall ma być RPG-iem. Czy Afterfall: InSanity, pod obecną postacią, również nim będzie? Nie, twórcy zdecydowali się na stworzenie gry akcji o zabarwieniu horroru, czyli coś w stylu Metro 2033, tylko że w polskich klimatach (RPG-iem ma być kolejna osadzona gra w uniwersum Afterfall). Twoim zadaniem będzie więc strzelanie do rozmaitych monstrów i przetrwanie w tych trudnych czasach. Najogólniej mówiąc, oczywiście, bo do tego wszystkiego dojdzie rozbudowana fabuła, której przedsmak dałem wam kilka akapitów wcześniej.
Jak to w survival horrorze, mocną stroną gry ma być klimat. Autorzy obiecują, że będziesz się bał wcale nie na żarty. Straszyć cię będą przede wszystkim wspomniane mutanty. Odpowiednią atmosferę mają zbudować przede wszystkim efekty dźwiękowe. Jestem ciekawy, czy Nicolasowi uda się dorównać mistrzom tego gatunku i przygotować coś tak strasznego, jak taki Silent Hill. Oczywiście to tylko nieskromne marzenia, jednak wykażmy trochę wiary.
W walce z mutantami będziesz mógł wykorzystać kilka rodzajów broni, w tym broń palną oraz białą. W arsenale na pewno znajdą się typowe pukawki, takie jak pistolety, strzelby, karabiny i "coś do rzucania" (prawdopodobnie granaty, może jeszcze jakieś noże). Panowie z Nicolas obiecują także rozbudowany system walki wręcz.
Afterfall: InSanity niewątpliwie ma szansę dołączyć do wspomnianych już, polskich przebojów, rozpoznawalnych na całym świecie, takich jak Painkiller, Wiedźmin czy Bulletstorm. "Polskim Falloutem" już raczej nie zostanie, ale może uda mu się zostać "polskim Metro 2033"? To by mi osobiście wystarczyło.