Akcje Nintendo spadają w dół
Mimo licznych zapowiedzi gier na 3DS-a, nowej przystawki oraz nadchodzącej aktualizacji oprogramowania wymienionego sprzętu, akcjonariusze Nintendo nadal są sceptycznie nastawieni do japońskiego koncernu.
Podczas Tokyo Game Show Nintendo przygotowało konferencję, na której zostało zaprezentowanych sporo nowych gier i materiałów wcześniej już zapowiedzianych produkcji. Wyjaśniła się także kwestia przystawki do 3DS-a z dodatkową gałką analogową oraz japoński koncern wyjawił, że jeszcze pod koniec tego roku pojawi się aktualizacja oprogramowania umożliwiająca nagrywanie filmów w stereoskopowym 3D. Niestety, okazuje się, że wszystko to jednak za mało dla inwestorów. Więcej szczegółów o prezentacji Nintendo można znaleźć tutaj.
Pod koniec wczorajszej sesji na giełdzie akcje Nintendo poszły nieznacznie w dół, a mianowicie spadły do poziomu 12 290 jenów za sztukę, czyli kosztowały pięć procent mniej niż wcześniej. Jeden z przedstawicieli firmy Ichiyoshi Investment zajmującej się inwestycjami upatruje przyczyn niekorzystnych wartości akcji Nintendo w rosnącej konkurencji ze strony telefonów komórkowych.
"Nintendo udało się w swoim czasie przyciągnąć do siebie ludzi, którzy wcześniej nie grali. Ale ich potrzeby w tej chwili są zaspokajane przez telefony komórkowe" - podkreśla menedżer z Ichiyoshi Investment, Mitsushige Akino.
Oczywiście trudno jest w tej chwili porównywać produkty Nintendo do tych, jakie oferują komórki z chociażby systemem iOS czy Android. W przypadku 3DS-a za grę trzeba bowiem zapłacić ponad 150 zł. Gry na telefon często są darmowe albo ewentualnie kosztują od 5 do kilkunastu złotych. Biorąc pod uwagę dotychczasową politykę japońskiego koncernu, raczej niemożliwy jest scenariusz, w którym chociażby za Zeldę na 3DS-a przyjdzie graczom zapłacić podobną kwotę co za grę na Androida.
Jedno jest pewne. Nintendo musi zacząć działać szybko. W 2007 roku, kiedy to Wii było u szczytu formy, akcje japońskiego koncernu kosztowały ponad 70 tys. jenów. Przez cztery lata ich cena spadła więc o 84%. To z pewnością nie wróży niczego dobrego.
Dość trafnie ostatnią konferencję Nintendo podsumował dodatkowo Steve Peterson, producent i zarazem baczny obserwator rynku elektronicznej rozrywki od ponad 30 lat, więc można powiedzieć początków jej istnienia. Uważa on, że wszystko to co zostało pokazane teraz na TGS nie jest niczym nowym. Większość gier przeznaczona jest na japoński rynek, przystawka z dodatkowym analogiem to nietrafiony pomysł, a nagrywanie filmów w stereoskopowym 3D powinno być dostępne już podczas premiery konsolki w jej oprogramowaniu.
Według Petersona na konferencji Nintendo zabrało nowych informacji o Wii U (wcześniej przekazywaliśmy, że producent ma prawdopodobnie z nią problemy, o czym można przeczytać tutaj), a także pokazania wyraźnych zmian w strategii koncernu, bowiem dotychczasowa polityka po prostu się nie sprawdza.