Wygrywanie w Angry Birds Go kosztuje sto dolarów

Ścigałka z bohaterami Wściekłych Ptaków siedzącymi za sterami gokartów nie jest złym pomysłem na grę, ale kto wymyślił, żeby "najlepszy" z pojazdów kosztował sto dolarów?

Angry Birds Go to najnowsza produkcja Rovio - gra wyścigowa, w której sterujemy dobrze znanymi ptakami lub prosiakami. Jej premierę zapowiedziano na 11 grudnia, ale w celu wyłapania ostatnich błędów już teraz dostępna jest dla właścicieli smartfonów i tabletów z Nowej Zelandii.

Internet prędko obiegła wieść, że Angry Birds Go zawiera najgorszy z możliwych systemów mikropłatności. Podczas wyścigów gracze zdobywają nikłe ilości monet i diamentów, które oczywiście doładować możemy wydając rzeczywiste pieniądze. Obie "waluty" potrzebne są do zakupu i ulepszeń dostępnych gokartów.

Reklama

Gra korzysta z tych samych, piekielnie drogich zabawek "Telepods", co Angry Birds Star Wars II. Po zakupie figurki możemy przenieść ją do gry i wykorzystać podczas rozgrywki. Gdyby tego było mało, co pięć wyścigów nasi bohaterowie męczą się i muszą wypoczywać godzinami - jeżeli nie mamy zamiaru co chwila zmieniać zawodnika, w zamian za diamenty możemy natychmiast napakować go energią.

Rovio przyzwyczaiło już graczy, że jest ponad wydawaniem gier bezwstydnie zdzierających pieniądze - Star Wars II czy Bad Pigs dało radę ukończyć nie opróżniając portfela. Tylko nieliczni - tzn. słabsi gracze i ci, którzy potrzebowali urozmaiceń - korzystali z mikropłatności.

Teraz producent zdaje się już jednak niczym nie przejmować, bo Angry Birds Go zapowiada się na okropnie nieuczciwy tytuł w niechlubnym stylu "pay2win". Najdroższy, najszybszy i najefektywniejszy gokart w grze kosztuje aż 99,99 dolarów (ponad 300 zł) - w multiplayerze wygrywać więc będą ci, którzy naprawdę nie mają co robić z pieniędzmi. A możemy być pewni, że się tacy znajdą, bo produkcje Rovio uruchamiają miliony graczy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy