Warhammer 40,000: Freeblade - recenzja

Nieźle zrealizowana strzelanka na szynach.

Jakiś czas temu na urządzeniach mobilnych pojawiło się Warhammer 40,000: Freeblade – nowa produkcja osadzona w słynnym uniwersum wykreowanym przez firmę Games Workshop. Dałem jej szansę i się nie zawiodłem – developerom ze studia Pixel Toys wyszła całkiem niezła gra.

Tytuł jest przedstawicielem gatunku zwanego „strzelankami na szynach”. Oznacza to, że postać gracza porusza się automatycznie, a do naszych zadań należy strzelanie do pojawiających się na ekranie wrogów. Mechanizmy rozgrywki Freeblade’a nie należą przy tym do nad wyraz skomplikowanych.

Reklama

Bohater na swoim wyposażeniu posiada dwa rodzaje uzbrojenia palnego, z którego możemy zrobić użytek. Przesuwając jednym palcem po wyświetlaczu dotykowym, używamy głównej „zabawki” – karabinu maszynowego. Dotykając ekranu dwoma palcami możemy zaatakować przeciwników wyrzutnią rakiet.

Do tego dochodzi możliwość walki wręcz. Gdy jakiś niemilec podejdzie do nas na bliski dystans, aktywuje się sekwencja QTE. Na ekranie pojawia się pasek, po którym szybko przesuwa się wskaźnik – trzeba zatrzymać go pośrodku, w odpowiednim momencie stukając palcem w wyświetlacz. Dzięki temu nasz dzielny protagonista wyprowadzi kilka brutalnych ciosów tasakiem.

Swoją drogą – grałem na iPhonie 6S, dzięki czemu mogłem sprawdzić, jak gra wykorzystuje jedną z istotniejszych funkcji telefonu, czyli 3D Touch. Działa ona całkiem nieźle, aczkolwiek nie wpływa jakoś drastycznie na rozgrywkę. jeśli nie macie najnowszego smartfonu od Apple’a, stracicie niewiele. Aczkolwiek opcja jest miłym dodatkiem.

Przyswojenie zasad zabawy nie nastręczyło mi większych trudności. Wszystko jest intuicyjne – wystarczyło kilka chwil, bym sprawnie pozbywał się kolejnych przeciwników. Co prawda, niektórzy mogą narzekać, że mimo wszystko stopień kontroli nad bohaterem jest niewielki, ale to niestety jeden z elementów charakterystycznych dla strzelanek na szynach. Inna sprawa, że w tym przypadku jakoś mi to bardzo nie przeszkadzało. Fakt faktem, że na dłuższą metę gra może stać się nużąca, dlatego ja serwowałem ją sobie w małych dawkach. Ot, kilka minut rozwałki dla zabicia czasu.

Rozgrywka była o tyle przyjemniejsza, że sama gra jest efektowna. Przeciwnicy giną w brutalny i widowiskowy sposób, a wokół cały czas coś wybucha. Innymi słowy – ciągle na ekranie działo się. No i jak na standardy platform mobilnych, produkcja wyglądała bardzo dobrze. Warstwa wizualna jest jednym z najmocniejszych (choć oczywiście nie jedynym) jej elementów.

Przed odpaleniem gry miałem trochę obaw – nie jestem jakimś wielkim fanem Warhammera 40,000 i martwiłem się, że mogę pogubić się w kwestiach fabularnych. Na szczęście nie było tak źle, bo historia została przedstawiona całkiem sprawnie – nawet jeśli ktoś nie miał większej styczności z uniwersum wykreowanym przez Games Workshop, nie powinien czuć się zdezorientowany.

Inna sprawa, że fabuła pełni w produkcji drugorzędną rolę. Wcielamy się w młodego rycerza Imperium, którego rodzina zostaje wymordowana przez siły Chaosu. Kierowany żądzą zemsty bohater dołącza do kosmicznych marines zwanych Dark Angels, którzy udostępniają mu jeden z tytułowych Freeblade’ów – mechów dysponujących potężną siłą ognia. Ot, niewyróżniający się niczym szczególnym standard.

Warhammer 40,000: Freeblade opiera się na modelu F2P. O ile do tego systemu biznesowego mam wiele zastrzeżeń, tym razem udało się zrealizować go w całkiem znośny sposób. W przeciwieństwie do wielu tego typu tytułów, zabrakło zapasu energii, która ograniczałaby rozgrywkę. Nie musimy się więc martwić, że po zaliczeniu kolejnej planszy zabraknie nam „paliwa” i aby grać dalej będziemy musieli odczekać kilka minut lub zapłacić. Nic z tych rzeczy.

Oczywiście mikropłatności nie zabrakło, ale nie są inwazyjne – za prawdziwe pieniądze można nabyć kilka dodatkowych rzeczy. A jeśli ktoś chce się bez nich obejść, musi liczyć się z drobnym grindem, ale to już raczej nie powinno nikogo zaskoczyć. Twórcy zarabiają też na oglądanych przez nas reklamach.

Warhammer 40,000: Freeblade jest bardzo dobrą produkcją, przy której można spędzić miło czas. A do tego jest darmowa i nie posiada większych ograniczeń, które przeszkadzałyby w zabawie. Warto ją pobrać i pograć, tym bardziej, jeśli chcecie zobaczyć, na co stać współczesne urządzenia mobilne.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy