Turbo Boat Racing

Turbo Boat jest tytułem, który przypadnie do gustu fanom oldschoolowych klimatów. Co prawda grafika jaką operuje Turbo Boat daleka jest od hitów znanych z NESa, czy SNESa, jednak jak najbardziej wywołuje wiele konotacji ze znanymi z PlayStation i Segi Saturn grami (House of the Dead, Crash Bandicot).

Turbo Boat jest racerem, w którym do naszej dyspozycji oddano pływające sprzęty takie jak: pontony, łódeczki, statki i żaglowce. Nawiązania do konsol 32-bitowych polegają na wykonaniu planszy -  kolory i ich zestawienia przywodzą na myśl właśnie tamte lata. Celem gracza jest pokonanie czterech środowisk i przedostanie sie na kolejny poziom, który niestety oferuje te same sceneria ze zmienioną ilością pływających przeciwników i większa ilością przeszkód.

Reklama

Tory po których przemieszcza sie nasza maszyna nie oferują żadnych zakrętów, czy odchyleń - są to proste rynny, które wypełniono licznymi skoczniami, górami lodowymi, kulami na linach, mieliznami, czy atakującymi zwierzętami. Niestety taka budowa torów mocno ogranicza miodność tytułu, co jest odczuwalne szczególnie na wyższych levelach.

Co jakiś czas w grze pojawiają sie skocznie umożliwiające wykonywanie akrobacji. Są one generowane losowo przez aplikację i nie możemy w żaden sposób wpłynąć na podniebne ewolucje. Długość lotu przedłużana jest przez skoki przez obręcze - niejednokrotnie ratuje to nasze wirtualne życie, gdyż w przeciwnym wypadku utknęlibyśmy na mieliźnie lub roztrzaskali się o skały. Co jakiś czas w Turbio Boat pojawiają sie plansze specjalne, na których ilość zebranych obręczy jest resetowana, a my możemy poszaleć zbierając monety. Coinsy porozrzucane są po całej planszy i służą do zakupu coraz to lepszych modeli pływających sprzętów.

Niektóre z modeli , jak na przykład piękny korsarski żaglowiec możemy zdobyć tylko i wyłącznie za sprawą odblokowania danego poziomu. Tutaj niestety pojawiają sie schody - o ile liczenie do trzech autorzy Turbo Boat opanowali wyśmienicie, tak potem losowo pojawia sie poziom pięty, siódmy, czy dziewiąty. Będąc na jedenastym poziomie (wyświetlana liczba) nie odblokujemy wiec żaglowca. Ilość zebranych monet jest niewspółmierna do ceny "łódeczek" co irytuje lub najzwyczajniej męczy.

Sterowanie zostało wykonane przyzwoicie - łódki nie lagują i na bieżąco przenoszą komendy z g-sensora. Dźwięki przywołują na myśl automaty z lat osiemdziesiątych i w zestawieniu z grafiką tworzą przyjazny klimat dla retromaniaków. Jeśli jesteście w stanie przeżyć znikające poziomy, trudno nabijalne monety i jedynie cztery tory do poszalenia pobierzcie śmiało Turbo Race z Google Play.

[inpl:gamerank rank="4.0"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama