Toast Time

Intergalaktyczne bestie zmówiły się i próbują okraść ludzkość z tych kilku spokojnych chwil, które w poniedziałkowy poranek spędzamy przy śniadaniu. Uratować nas może tylko i wyłącznie ciskający pieczywem, brytyjski toster z zamiłowaniem do śniadań, kapeluszy i planowania.

W pomysłowej grze studia Force of Habit wcielamy się we wspomniany toster. Musimy ochronić zegarek przed dotykiem pełzających, skaczących i latających bestii, które najwidoczniej nie mają poszanowania dla przysługującego ludziom czasu wolnego. Stukając w ekran wypuszczamy różnie uformowane pieczywo, ale jest w tym pewien haczyk - każdy wystrzelony tost czy bagietka odrzucają nas potężnie w przeciwnym kierunku.

Reklama

Prucie pieczywem jest więc nie tylko bronią, ale i sposobem poruszania, co nabiera ogromnego znaczenia, kiedy wrogie potworki zbliżają się do bronionego zegara za osłoną elementów mapy. Force of Habit dograło do tego pudełkowy system rozwoju, podobny do Super Crate Box - dostępny arsenał powiększa się wraz z kolejnymi, łapanymi w trakcie rozgrywki paczkami z bronią.

Nie mogło zabraknąć urozmaiceń, które w Toast Time pojawiają się dosłownie co kilka minut. Zmiany kolorów czy nowe bronie może i są standardem, ale w arcydziełku Force of Habit jest tego o wiele więcej - mapy i wrogowie wzbogacane są o miłe, bawiące na nowo elementy, nieustannie zdobywamy też nowe kapelusze i ciuchy. To nie tak, że za wewnętrzną walutę kupujemy dwie koszulki, a resztę dobieramy z mikropłatnościami; wszystko zdobywamy stopniowo, uczciwie, po prostu grając.

Toast Time to tytuł nie tylko sprzeciwiający się standardom rynku gier mobilnych, ale przede wszystkim robiący to niesamowicie umiejętnie. Niezależne cudo Force of Habit nie udaje wielkiej, konsolowej produkcji, podchodzi raczej pod typowy dla smartfonów i tabletów minimalizm - nie dając się jednak ponieść manii wyciągania złotóweczek mikropłatnościami, nie ciskając w nikogo reklamami i nie oszukując wielkimi epitetami w opisach. Przypomina, że wciąż można zarobić na grach mobilnych zaprojektowanych w przysłowiowej piwnicy, od graczy dla graczy.

A przynajmniej takie wrażenie odniosłem, dałem się mu ponieść i przeszedłem grę w całości - licząc zdobywane pudełka, ucząc się nowych technik niszczenia  i niezmiernie bawiąc eleganckim, brytyjskim humorem twórców. Toast Time jeszcze na długo pozostanie jedną z kilku naprawdę ciekawych i całkiem oryginalnych zręcznościówek na smartfonach i tabletach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy