The Executive – recenzja

Bijatyka i prosta strategia ekonomiczna w jednym.

The Executive należy do tych gier, które spokojnie mogłyby wylądować na półce z etykietką „dziwne”. No bo wyobraźcie sobie chodzoną bijatyę z panem pod krawatem w roli głównej, wilkołakami (i innymi stworami) w garniturach do ubicia oraz z namiastką (bardzo, bardzo małą) elementów ze strategii ekonomicznych? Znane przysłowie mówi, że w szaleństwie jest metoda. Nie tym razem jednak, choć aż tak źle nie jest, o czym przekonałem się sam.

Fabuła nie należy do skomplikowanych. Oto bowiem pewnego dnia jeden z pracowników bliżej niesprecyzowanej firmy wydobywczej denerwuje się tak mocno, że wkurzony zamienia się w wilkołaka. My wcielamy się w jego szefa (tak, tak…) – dyrektora generalnego wspomnianej spółki – i rozprawiamy się z potworem. Problem tylko w tym, że jemu podobnych wśród zatrudnionej kadry jest znacznie wielu. I to nie tylko takich o wilczej naturze.

Reklama

Rad nie rad, nasz biznesmen postanawia rozprawić się z niespodziewanym zagrożeniem. System walki jest prosty – ataki wyprowadzamy dotykając palcem wyświetlacz dotykowy. Dolna jego część odpowiada za ciosy niskie, a górna za wysokie, dłużej przytrzymując wybrany fragment ekranu możemy zablokować wrogie uderzenia w określonym kierunku. Do tego dochodzą mocniejsze kopniaki i techniki specjalne, które aktywuje się poprzez przesuwanie palcem po wyświetlaczu.

The Executive należy do gatunku chodzonych bijatyk, ale postać porusza się w nim sama. Naszym zadaniem jest jedynie wyprowadzanie ciosów w kierunku pojawiających się na ekranie wrogów. Czasami trzeba też ominąć ustawione przez developerów przeszkody terenowe. Nie jest to nic nadzwyczajnego, czego nie można byłoby uświadczyć w lepszych i bardziej rozbudowanych endless-runnerach, ale jako odskocznia od kolejnych starć daje radę.

Nie jest to jednak jedyna okazja, kiedy można odpocząć od toczenia pojedynków. Nasz bohater jest w końcu dyrektorem generalnym, musi więc nie tylko zadbać o wyeliminowanie swoich dotychczasowych pracowników, ale i zadbać o płynność finansową prowadzonej przez siebie firmy. Zarobioną w trakcie zabawy gotówkę możemy więc przeznaczyć na ulepszenie spółki, co spowoduje zwiększenie jej przychodów. Oczywiście musicie zapomnieć o strategii ekonomicznej z prawdziwego zdarzenia – to nie ten adres. Ale jako ciekawostka – może być.

Twórcy przygotowali kilkadziesiąt poziomów do zaliczenia. Przejście każdego z nich nie zajmuje więcej niż kilku minut. I dobrze – gdyby ukończenie poszczególnych leveli wymagało poświęcenia im większej ilości czasu, zabawa mogłaby zacząć nużyć. Bo żeby była jasność – The Executive zjadliwe jest tylko w niezbyt dużych dawkach. Przy dłuższych sesjach po prostu nudzi.

Co nie znaczy, że nie można w nią pograć. Chociażby by zobaczyć, jakie szalone pomysły mogą narodzić się w ludzkim umyśle.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama