Superbrothers: Sword & Sworcery

Wydanemu dwa lata temu Superbrothers: Sword & Sworcery wiedzie się zaskakująco dobrze. Jako jedna z najpopularniejszych gier niezależnych dostępnych na urządzeniach mobilnych, sprzedała się w liczbie ponad półtorej miliona egzemplarzy, znalazła się też wśród pięciu tytułów promowanych przez Apple Inc. podczas 5-lecia App Store. Nie należy jednak do najtańszych gier - czy warto wydać na nią 16zł / 4,49€?

Pierwsze uruchomienie Superbrothers: Sword & Sworcery można potraktować jako świetny test na to, czy tak właściwie należymy do docelowej grupy odbiorców gry. Na ekranie pojawia się dopieszczony, pikselowy krajobraz, wychudzony bohater o długich kończynach i napis "obserwuj". Przesuwamy więc palcem, obserwujemy i obserwujemy, ale nic się nie dzieje - wskazówki dotyczące poruszania czy interakcji z otoczeniem pojawiają się bardzo powoli i są niejasne, wymagające metody prób i błędów, wymagające nieco samodzielnej pracy.

Reklama

Potrzebujemy więc przede wszystkim cierpliwości i gotowości do poświęcenia na Superbrothers kilku długich, powolnych godzin - wiele się nie dzieje, a jeśli już dzieje, to bez wybuchów i fajerwerków. Większość czasu poświęcimy na maszerowanie po mapach i obserwowanie przyrody. Element zręcznościowy w postaci walk niech lepiej nikogo nie łudzi - tych w ciągu całej gry jest bardzo niewiele i jeżeli nie polubimy ślamazarnej eksploracji w ciągu pierwszych dziesięciu minut, lepiej od razu kliknąć po zwrot pieniędzy.

Fabuła to rozpisany na kolanie kicz o wielkim poświęceniu i ratowaniu świata, ale akurat w przypadku Superbrothers treść nie ma takiego znaczenia, jak forma, w jakiej jest przedstawiana. Zdradzanie szczegółów zabiłoby zabawę z samodzielnego odkrywania, ale - ogólnikowo - rozgrywka to cała plejada ciekawych rozwiązań: czytanie w myślach w formie przeglądania twitteropodobnych wpisów, walki w stylu Quick Time Event, które z użyciem dwóch przycisków potrafią przysporzyć zaskakująco dużo zabawy... I tak dalej, i o wiele więcej.

A najważniejsze jest to "audio-wizualne doświadczenie", na którym gra się skupia. Oglądając pikselowe pejzaże fascynatom pixelartu zabraknie tchu, a budujący klimat soundtrack, świetnie współgrający ze wszystkim, co dzieje się na ekranie, zapada w pamięć jak żaden inny. Mogę go słuchać dniami i nocami. I nie trzeba chyba wspominać, że nie ma sensu uruchamiać gry bez porządnych słuchawek i tabletu, bądź przynajmniej dużego smartfona.

Nie zrozumcie mnie źle - przy okazji Superbrothers musiało też popełnić kilka grzechów i jak najbardziej popełniło. Twórcy zdają sobie sprawę, co się teraz określa "oryginalnością" i aż nadto starają się to wykorzystywać. Poza charakterystycznymi dla artystycznych gier próbami budowania trzydziestu poziomów głębi, których w gruncie rzeczy zbudować się nie udaje, poza niesmakiem konsumowania kolejnej przekalkowanej pseudoryginalności, najgorzej wypada tzw. przebijanie czwartej ściany, czyli zrywanie granicy między grą a rzeczywistością.

Bo Superbrothers nie tyle puszcza oczko do gracza, co zalewa go nimi na każdym kroku: bohater obserwuje świat jako nasz kumpel, używając slangu i zwracając się do siebie per "my", postacie co chwila zapominają, że są postaciami z gry wideo. Kiedy w którymś momencie otrzymałem możliwość decydowania o przebiegu fabuły, kiedy pojawił się dylemat moralny i z uśmiechem na twarzy dokonałem wyboru, narrator wtrącił się i olewczo przyznał "ta decyzja była swoistym testem, nie wiemy jednak, jaki był jego cel". Nie, Capybara Games, tak się tego po prostu nie robi.

Mimo wszystko Superbrothers to gra z rozmachem, gra "ambitna", która powstać mogła tylko dzięki niezależności jej twórcy. Nikt o zdrowych zmysłach nie ryzykowałby produkcji mobilnej o takich rozmiarach przy tak wąskim targecie - wbrew wszystkiemu Superbrothers nie stara się przypasować, jak to wśród gier mobilnych bywa, wszystkim; przeznaczone jest dla malutkiej grupy graczy i jedynie tym graczom faktycznie może się spodobać. Dziwi mnie, że twórcom udało się sprzedać ponad półtorej miliona egzemplarzy, ale z przyjemnością dorzuciłem i kilka od siebie.

[inpl:gamerank rank="5.0"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy