Super Jumping Finn

Wiecie, na co nadeszła pora? Pewnie wiecie, bo ludzie nie znający na pamięć tego powtarzającego się w każdym tekście o Adventure Time wstępu stanowią już mniejszość. Tak, pora na przygodę! Przygodę z Finnem i Jake'iem na Androidzie! Matematycznie!

Reklama

Nikogo na pewno nie zaskoczy też fakt, że Lodowy Król znów porwał Królewnę Balonową. Tym razem jednak nasi bohaterowie nie pójdą do jego zamku pieszo, nie polecą na grzbiecie Panny Jednorożek, nie popłyną w Jake'u magicznie uformowanym w łódkę. Tym razem chcą uczynić z podróży zabawę - Jake kopnie Finna w pośladki i zobaczymy, czy doleci do zamku.

Nie doleci oczywiście przez pierwsze kilkadziesiąt prób, bo na tym tego typu gry polegają. Wszyscy znamy przynajmniej kilka tytułów flashowych bądź mobilnych, w których wystrzeliwujemy sterowaną postać i odbijamy się od przeróżnych przeszkód w celu dotarcia jak najdalej. Super Jumping Finn wiele się od tych gier nie różni - pędząc w powietrzu czasami Marcelina uderzy Finna gitarą, czasami podrzuci nas KGK i tak dalej. Zdobywamy też punkty (za prędkość lotu, wysokość czy wykonywane misje), za które zwiększamy moc kopiącego nas Jake'a i częstotliwość napotkania którejś z pozostałych postaci. Tak jak wszystkie tego typu gry, Super Jumping Finn szybko wciąga i stara się zachęcać do niekończących się prób.

I w samym pomyśle naprawdę nie ma nic złego, jakkolwiek wtórny by się wydawał. Bo z czym kojarzy wam się latanie, pędzenie wśród chmur, unoszenie się na tle gwiazd? Beztroska, wolność, dziecięce marzenia - latanie to świetna metafora tego, co w Porze na Przygodę jest takie specyficzne, niepowtarzalne, co podoba się w niej dzieciom i dorosłym.

Ale dobry pomysł na tle jeszcze lepszego serialu nie wystarcza, a przynajmniej nie wystarczy każdemu. Cartoon Network nie postarało się i jeśli chodzi o wykonanie, gra kula na naprawdę wielu poziomach. Wspomagające powerupy są szczególnie niepomysłowe i ani trochę nie zachęcają do ich rozbudowy. Misje zaczynamy wykonywać po godzinie rozgrywki, bo wcześniej są po prostu za trudne. Klatkowe, niepłynne animacje sprawiają wrażenie, jak gdyby gra nieustannie się cięła.

Wystarczy zagrać w porządnie wykonany tytuł działający na podobnych zasadach - chociażby flashowe Burrito Bison - żeby zauważyć, jak wiele Super Jumping Finn brakuje jako grze. Nie czuć w niej potężnych prędkości, nie czuć wystarczająco potrzeby zbierania monet i rozwijania powerupów, nie czuć elementu "fun" tak bardzo, jak by się tego chciało. Nawet fakt, że Finn cały czas dostaje w tyłek - od Jake'a, Marceliny i innych - nie jest wystarczająco zabawny, żeby cokolwiek w kwestii rozgrywki uratować.

Mimo to, powtarzam, Super Jumping Finn oparte jest o Porę na Przygodę, czyli posiada niepodważalny atut, który sporej części graczy - a przede wszystkim oddanym fanom - powinien całkowicie wystarczyć. Finn robi w powietrzu wygibasy, Jake gimnastykuje się i rozciąga, wszystko wygląda uroczo, "jak z serialu". Nawet, jeśli deweloper się nie popisał i dał nam słabo przemyślaną, niewartą swojej ceny grę - wciąż sprzedaje się dobrze i wielu graczom przypadnie do gustu.

[inpl:gamerank rank="3"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy