Sprinkle

Kto z nas nie marzył w dzieciństwie o tym, by zostać strażakiem? Wielu z nas wzdychało na myśl o tych bohaterach w żółtych kaskach. Choć marzenia pewnie większości nie udało się spełnić, teraz mogą pomóc w gaszeniu pożarów. Przykładowo w grze Sprinkle.

Biedne kolorowe stworki muszą jakoś przetrwać kataklizm, który je dotknął. Nagle z nieba zaczęły lecieć płonące meteoryty, wzniecając ogień w zamieszkałych przez nie (stworki, nie meteoryty) wioskach. Niestety same sobie nie poradzą z problemem. Musimy im pomóc. Wykorzystamy do tego dość specyficzny wóz strażacki - sikawkę zamontowaną na składających się i rozkładających, drewnianych elementach. Owymi elementami możemy sterować, zmieniając wysokość i kąt nachylenia sikawki. W ten sposób możemy oblać wodą wszystkie płonące fragmenty planszy. Nie jest to jednak takie łatwe, jak można by sądzić.

Reklama

Przede wszystkim dlatego, że z czasem plansze robią się coraz trudniejsze i dotarcie z wodą w pewne miejsca wymaga od nas kombinowania. Aby ugasić pożar w pewnych punktach, musimy to przepchnąć jakąś skrzynkę, to znowuż coś innego. Poza tym pożar rozprzestrzenia się w szybkim tempie i nieraz - w tym samym momencie, gdy gasimy jedno ognisko - w drugim miejscu wybucha kolejne. Żeby tego było mało, na każdym etapie mamy określoną ilość wody. Na późniejszych planszach zostaje ona skalkulowana tak, abyśmy nie mogli jej praktycznie w ogóle trwonić. Trzeba się nauczyć wyczucia (gdzie polać mniej wody, a gdzie więcej) i właściwej sekwencji polewania. Bez tego biedne, kolorowe stworki zamienią się w popiół.

Pomysł na Sprinkle (pełna nazwa gry to Sprinkle: Water splashing fire fighting gun!) był niezły, ale niestety realizacja szwankuje. Przede wszystkim grze brakuje właściwego tempa, które nadałoby jej życia. A tu, choć ogień rozprzestrzenia się błyskawicznie, a my w związku z tym musimy równie błyskawicznie reagować, nie czujemy należytego tempa. Poza tym poziom trudności dla niektórych może się okazać zbyt wysoki. Na późniejszych etapach nawet co sprawniejsi gracze mogą mieć problem z zaliczeniem plansz choćby na przeciętną notę (w skali pięciopunktowej). Przydałaby się możliwość regulowania tej kwestii.

Niemniej nie da się odmówić Sprinkle uroku. Gra - w tym jej niebiesko-fioletowi bohaterowie - wygląda przeuroczo (i tak też brzmi). A zaprezentowana w niej woda jest jedną z najładniejszych, jakie widziałem na urządzeniach przenośnych. Może to głupie, ale chyba trochę dzięki temu chce się gasić kolejne pożary. Cieszy samo obserwowanie, jak ciesz zachowuje się w różnych sytuacjach. A może to jakieś moje aquazboczenie?

Wideorecenzja gry Sprinkle:

[inpl:gamerank rank="4"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama