Slime vs. Mushroom 2

Gry mobilne reprezentujące gatunek tower defence zdobyły ogromną popularność wśród posiadaczy wszystkich smartfonów i tabletów. Największą furorę zrobiła jednak produkcja studia PopCap, która potrafiła odświeżyć nieco mechanikę rozgrywki i podbić serca graczy fantastycznym poczuciem humoru i piękną, kolorową grafiką.

Mowa oczywiście o Plants vs. Zombies. Pojedynek bohaterskich kwiatów z gapowatymi nieumarłymi stał się zawojował wszystkie platformy. Gra studia PopCap ukazała się 7 marca 2011 roku, z miejsca stając się wielkim przebojem. A jak to z przebojami bywa, natychmiast narodziło sięmnóstwo klonów i podróbek, pragnących wykorzystać sukces P vs. Z i oczywiście nieco na tym zarobić...

Reklama

Jedną z takich właśnie produkcji, które nawet niespecjalnie starały się ukrywać, skąd czerpały inspirację, była Slime vs. Mushroom studia WestRiver. Płynąc na fali popularności Plants vs. Zombies, Slime vs. Mushroom zdobyła rzeszę fanów, zarówno tych, którzy na co dzien posługują się smartfonami i tabletami z systemem operacyjnym Android, jak i tych, którzy preferują produkty Apple’a. Nic więc dziwnego, że WestRiver postanowiło przygotować sequel i tak w 2012 roku światło dzienne ujrzała gra Slime vs. Mushroom 2, która od oryginału nie różni się prawie wcale, a w porównaniu do hitu firmy PopCap wypada niestety blado.

Po raz kolejny zatem mamy do czynienia ze strategią tower defence, w której naszym zadaniem jest odpieranie ataków uzbrojonych muchomorów. Zagrażają one wiosce zabawnych, kolorowych stworków, obdarzonych rozmaitymi umiejętnościami. Słówko „slime” oznacza po polsku szlam lub muł i faktycznie, stworki, których przyszło nam bronić, przypominają pojedyncze krople różnego rodzaju śluzu, wcale jednak nie kojarzą się z obrzydliwą zawiesiną, która staje nam przed oczami na dźwięk słowa „szlam”. Wręcz przeciwnie, stworki, podobnie jak rośliny z Plants vs. Zombies, są bardzo sympatyczne i wiecznie się uśmiechają, choć potrafią potraktować przeciwnika bardzo brutalnie. Stworki generalnie dzielą się na cztery rodzaje (warto dodać, że pojedynczych gatunków „obślizgłych potworków” jest o wiele więcej): „mamuśki”, które nie potrafią się bronić przed napastnikami, ale za to rodzą malutkie, słodkie „szlamiątka”, dzięki którym zbieramy specjalne punkty, służące do wystawiania bojowo nastawionych stworków, stworzonka ofensywne – posiadają bardzo różne umiejętności (atakują ogniem, zamrażają, zadają obrażenia, jednocześnie odpychając przeciwników itd.), stworzonka – samobójcy (wybuchają raniąc przeciwników, lecz jednocześnie same tracą życie) oraz stworzonka defensywne, których zadaniem jest zatrzymać przeciwnika tak długo, jak to będzie możliwe. Z naprzeciwka natomiast nadchodzą kolejne fale muchomorków w różnym stadium rozwoju, dzierżące rozmaite rodzaje broni.

Tak właśnie wygląda mechanika rozgrywki w Slime vs. Mushroom: autorzy przygotowali aż 140 poziomów, podczas których dokładamy wszelkich starań, aby nasza wioska pozostała bezpieczna. Niestety, 140 poziomów to o wiele za dużo. Poziom trudności rośnie bardzo wolno, przez co mamy wrażenie, że robimy zawsze to samo i w tym samym tempie, tym bardziej, że aby wykupić kolejny gatunek „szlamowatych”, potrzebujemy diamentów, które otrzymujemy po każdym szczęśliwie zakończonym starciu. Rzecz w tym, że dostajemy ich niewiele, a poszczególne gatunki są drogie, więc przez kilka poziomów nudzimy się śmiertelnie, odpierając kolejne ataki tylko po to, aby zebrać odpowiednią ilość szlachetnych kamieni. Alternatywa? Mikrotransakcje oczywiście. W każdej chwili możemy wydać całkiem realne pieniądze, aby zwiększyć naszs stan posiadania lśniących kamieni. Cena? 2,39 euro za 3700 diamentów (to abstrakcyjnie wielka wręcz ilość) w App Store.

Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, ta niestety nie powala. Jest przynajmniej o klasę słabsza w porównaniu do tej w Plants vs. Zombies. Modele postaci, choć kolorowe, są małe i dość brzydkie, a tła zmieniają się raz na 10 poziomów. W międzyczasie przygrywa muzyka pop, którą, nie ukrywam, bardzo szybko wyłączyłem.

Podsumowując, Slime vs. Mushrooms 2 nie dorasta moim zdaniem do pięt świetnej poprzedniczce autorstwa PopCap. Jej największą zaletą, prócz dość nieudolnych prób skopiowania mechaniki rozgrywki Plants vs. Zombies, jest fakt, iż nie musimy płacić za nią ani grosza. Reszta jest milczeniem.

[inpl:gamerank rank="2.5"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama