Senat USA uważa, że gry "stanowią problem większy niż broń"...
Nie wiedzieć czemu, w Stanach Zjednoczonych rozpętała się ostatnio olbrzymia nagonka na gry wideo, które obarcza się winą za zachowanie młodzieży. Choć bardziej wynika ono z lenistwa, braku wiedzy i niekompetencji rodziców.
Po jednej z ostatnich strzelanin w amerykańskich szkołach, podczas której zginęło kilka osób, a wiele odniosło rany, uznano iż winę za takie zdarzenia ponoszą oczywiście gry wideo. To właśnie one, a nie brak wychowania młodzieży, są zdaniem polityków przyczyną wszelkiego zła.
Mimo, że teoria ta jest zwyczajnie głupia, to podchwycili ją amerykańscy politycy, doskonale zdając sobie sprawę, że mogą w ten sposób zarobić punkty u wyborców. Jednym z kolejnych polityków, który dołączył do ogólnonarodowej histerii, jest senator Lamar Alexander, który podczas wizyty w programie The Daily Rundown powiedział, że jego zdaniem gry wideo są większym zagrożeniem niż broń.
"Sądzę, że gry wideo stanowią większy problem niż broń. Ponieważ wpływają na ludzi. Jednak pierwsza poprawka ogranicza działania, które możemy podjąć w ich sprawie, tak samo jak druga poprawka ogranicza nasze działania wobec broni" - ocenił "błyskotliwy inaczej" amerykański senator.
Większych bredni dawno nie słyszałem, ale niebezpieczne jest to, że coraz więcej bezwzględnych polityków widzi tu okazję do odniesienia osobistych korzyści i dlatego będzie się wpisywać w ten nurt, tak jak Chris Murphy, senator demokratów z Connecticut, który kilka dni temu powiedział, że masakra w szkole w Sandy Hook nie zdarzyłaby się, gdyby gry wideo nie zapewniły mordercy fałszywego poczucia odwagi. Szkoda, że nie zauważył, że gdyby nie łatwy dostęp do broni palnej, to takiego zdarzanie w ogóle nie miałoby miejsca. Ale oczywiście amerykańscy politycy nawet nie chcą słyszeć o zaostrzeniu przepisów dotyczących posiadania broni.
Wyjątkowo absurdalna była jednak deklaracja Narodowego Stowarzyszenia Posiadaczy Broni, które kilka dni temu stwierdziło, że gry wideo częściowo ponoszą winę za strzelaniny na ulicach miast. Naprawdę? Gry wideo? A nie jest to przypadkiem winą broni dostępnej bez przeszkód w każdym sklepie sportowym?