Prince of Persia: the Shadow and the Flame

Książę, książę, cóż to ten Ubisoft z tobą zrobił. Z niepozornego chłopca w turbanie zmieniłeś się w umięśnionego, przystojnego "Księcia". Miasto napakowane pułapkami i przeciwnikami, którzy jednym pchnięciem potrafili cię zgładzić, jest teraz sielankowym placem zabaw, w którym wyzwanie stanowi trafienie palcem w przycisk odpowiadający za gardę. Czy właśnie taki kierunek Prince of Persia musiało obrać na urządzeniach mobilnych?

Uruchamiam grę, klikam "New Game" i rozbrajający okazuje się już sam ekran ładowania - a konkretniej, wypisane pod nim "Podoba ci się któryś z kombosów? Odwiedź sklep i wykup ulepszenie!". Stawiam kilka pierwszych kroków, przeskakuję kilka pierwszych przeszkód, zabijam kilku pierwszych przeciwników i powoli zdaję sobie sprawę, że nie mam z tym żadnych trudności. Przechodzę pierwsze dwie plansze i jest jeszcze gorzej: kiedy mój książę w końcu zginie?

Reklama

Dlaczego przeszkody przeskakuję przesuwając kciukami w losowych kierunkach, oglądając przy tym telewizję, rozmawiając z domownikami i nadal nie mając najmniejszych problemów? Od którego poziomu przeciwnicy zaczną być nieprzewidywalni i niełatwi do przekłucia mieczem, podejścia od tyłu, zabicia kontratakiem? Kiedy wykorzystam wszystkie 9 (!) startowych mikstur leczniczych, kiedy skończy mi się 6 (!) darmowych zmartwychwstań?

Tak, drugi remake Prince of Persia Ubisoftu gwałci niejedno gameplayowe rozwiązanie oryginału i w pierwszej chwili naprawdę trudno się z tym pogodzić. Tak, po pięciu minutach gry większość "starych wyjadaczy", którzy uznali drugiego PoPa za nienaruszalną świątynię, perfekcyjny "klasyk", odinstaluje aplikację i będzie starało się zapomnieć o krzywdzie, jaką wyrządził im Ubisoft.

Pozostałym jednak - graczom nowym i tym z nieco mniej restrykcyjnymi wymaganiami co do remake'ów - "Cień i Ogień" zdecydowanie polecam. Potrzebowałem kilkunastu długich minut, żeby zrozumieć, jak właściwy, jak prawidłowy jest to remake. Ciężko pogrzebać miłe wspomnienia ze starym PoPem, ale jeżeli mamy zamiar w pełni skorzystać z wydanych pieniędzy - tak właśnie należy zrobić. A przynajmniej spróbować.

Bo tak naprawdę sterowanie jest miodne: gra dopasowuje reakcję postaci do otoczenia, w którym postanowimy skoczyć czy się poturlać. Walki moga dać sporo radochy: możliwości zabicia przeciwnika jest wiele, a w późniejszych etapach gry ich ilość może być nawet minimalnie wymagająca. Małe plansze są idealne na "mobilne" posiedzenia z grą, a masa poukrywanych po nich przeciwników i skrzyń wzbogacajacych o monety, które później wykorzystujemy do ulepszania bohatera  - całkiem skutecznie motywujące do dokładnej eksploracji i próbowania kolejnych plansz.

Nowy remake Księcia wykonany jest świetnie i - wbrew pierwszemu wrażeniu, wbrew naburmuszonym miłośnikom retro - naprawdę daje się lubić. Czasy się zmieniły i mokry z wysiłku gracz nie jest głównym targetem tak dużych produkcji, wykupowanie oręża czy kombosów potrafi dać sporo radochy, a do "get free coins" umieszczonym na każdym ekranie interfejsu wszyscy dawno już się przyzwyczaili.

Prince of Persia: the Shadow and the Flame nie należy do gier wymagających, należy raczej do typowo "topowych gier mobilnych" i o ile jesteście w stanie się z tym pogodzić - skakanie po dachach budynków i katakumbach, ciachanie Persów i szkieletów, zbieranie monet i kupowanie nowych mieczy to coś, przy czym spędzicie przyjemnie przynajmniej kilka godzin.

[inpl:gamerank rank="4.5"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy