Osmos
Osmos to gra niezależna wyprodukowana przez kanadyjskie studio Hemisphere Games, między innymi na urządzenia z iOS i Androidem. W krótkim czasie zdobyła spory rozgłos i masę pozytywnych recenzji, a w 2010 nagrodę gry roku na iPada przyznawaną przez samo Apple Inc. Co jest w niej takiego wyjątkowego i czy warto zapłacić za to 10zł?
W gruncie rzeczy gier takich jak Osmos były już setki: wcielając się w okreslony obiekt naszym zadaniem jest pożerać obiekty mniejsze, unikając jednocześnie tych większych. Wprowadzenie jakiegokolwiek powiewu świeżości opierając się na tak popularnym motywie - czy to na tle pożerających się wzajemnie ryb, czy zwierząt rywalizujących na lądze, czy jakimkolwiek innym - jest dla projektantów gier nie lada wyzwaniem. Okazuje się jednak, że można wykonać go nieco inaczej; wykonać, w przeciwieństwie do odbitych od kalki "setek", całkiem oryginalnie.
Każdy etap Osmos tworzy coś na rodzaj małego mikrokosmosu: materia wypełniająca przestrzeń pożera się wzajemnie tak długo, aż pozostanie jeden, dominujący obiekt. W jedną z takich mas materii wciela się gracz i - na prawach równych, co pozostałe - stara się zostać samcem alfa. Nie jest to jednak zadanie polegające na nadwyrężaniu palców i pośpiesznym pożeraniu otoczenia; Osmos bazuje raczej na cierpliwości gracza i właśnie ją stara się nagradzać, nie pośpiech i walory zręcznościowe.
Doceniony przez publikę, wyróżniony podczas Independent Games Festival soundtrack gry składa się w całości z ambientów i gdyby tylko ambient mógł wyglądać, wyglądałby właśnie jak Osmos. Różnej wielkości masy materii poruszają się powoli w nieokreślonej przestrzeni przypominającej kosmos, absorbując się wzajemnie i rywalizując o ograniczony obszar... Dzięki kolorystycznemu, dźwiękowemu i interfejsowemu minimalizmowi ciężko powiedzieć, na ile to ambient jest tłem gry, a na ile sama gra jest tłem dla ambientu.
Kolejne poziomy bardzo szybko stają się ciężkim orzechem do zgryzienia, ale w gruncie rzeczy nic się w nich nie zmienia: skaczemy na przemian po kilku podstawowych trybach - z materią nieregularnie porozrzucaną po poziomie, układającą się w coś na rodzaj układu słonecznego, z antymaterią będącą zagrożeniem dla każdego obiektu i tym podobne - które za każdym razem są po prostu coraz bardziej rozbudowane. Z czasem rozgrywka staje się przez to wolniejsza, a gracz potrzebuje jeszcze więcej precyzji i spokoju; przeważnie więcej, niż jest w stanie wyprodukować.
Ale tym właśnie tempem, tą spokojną atmosferą Osmos potrafi wpasować się w naprawdę wiele sytuacji, w których żadna inna gra nie zdałaby egzaminu: jedni uruchomią ją dla relaksu przy papierosie, inni posłużą się Osmos do nasilenia depresyjnych klimatów porozstaniowych, jeszcze inni odpalą podczas nużącego oczekiwania w przychodni. Gra szybko staje się okropnie nudna i powtarzalna, ale w dużej mierze właśnie tej nudności i powtarzalności zawdzięcza swoją oryginalność i... niemal uniwersalność. Potrafi zapewnić przyjemne tło, które dla wielu - tak, jak dla mnie - okaże się warte o wiele więcej, niż 10zł.
[inpl:gamerank rank="6.0"]