My Brother is a Superhero – recenzja

Kosmos, kolorowe asteroidy… i nuda.

Jasne, wiem – nie powinno się oceniać książek po okładce. Czasem jednak po przeczytaniu krótkiego opisu gry i zerknięciu na pochodzące z niej obrazki mam wrażenie, że jest to (delikatnie mówiąc, tudzież pisząc) nienajlepszy tytuł. Podobnie było w przypadku My Brother is Superhero, ale z nieznanych mi powodów dałem się skusić i pobrałem produkcję. A potem zmarnowałem kilkanaście minut cennego czasu, który mógłbym poświęcić na coś innego (i pożyteczniejszego).

Projekt powstał tylko w jednym celu – promocji powieści dla dzieci o tym samym tytule, która opowiada o chłopcu ratującym swojego brata obdarzonego nadnaturalnymi zdolnościami (tak, tak…). Jeśli jednak liczyliście na jakieś nawiązania do pierwowzoru, to się zawiedziecie. Gdyby nie informacja na karcie gry w AppStorze, w ogóle nie wiedziałbym, że produkcja jest w jakikolwiek związana z książką.

Reklama

To można byłoby w sumie przeboleć, w końcu instalowałem grę z przeświadczeniem, że nie uświadczę w niej jakiejś rozbudowanej fabuły. Wiedziałem, że najważniejsza będzie w niej czysta rozgrywka. Nie myliłem się, co nie znaczy, że jest ona wybitna. Wręcz przeciwnie.

Mechanizmy zabawy są proste, żeby nie powiedzieć prostackie. Oto bowiem w kierunku Ziemi lecą asteroidy, naszym zadaniem jest więc ich zniszczenie i niedopuszczenie do zagłady niebieskiej planety. Kosmicznych skał pozbyć się możemy za pomocą różnobarwnych pocisków. Jest ich kilka rodzajów – czerwone dzielą obiekty na dwie części, purpurowe odbijają je, a zielone wywołują wybuch spalający wszystko, co znajdzie się w jego zasięgu.

I to właściwie wszystko. Nie ma tutaj podziału na etapy, brak trudniejszych wyzwań pojawiających się na późniejszych poziomach czy nowych elementów rozgrywki, które mogłyby nas zaskoczyć. Po prostu dostajemy jeden level i cel polegający na osiągnięciu jak najwyższego wyniku punktowego. Pewnie osoby lubiące szlifować swoje umiejętności mogą być zadowolone, ale podejrzewam, że nie na długo. Bo ta gra bardzo szybko nudzi.

Szczególnie, że brakuje w niej rankingów sieciowych, gdzie można byłoby porównywać wyniki z rezultatami innych graczy. No i poza tym poziom trudności wydaje się być wysoki – asteroidy pędzą do Ziemi z ogromną prędkością i po kilku sekundach zabawa kończy się niepowodzeniem. Oczywiście rozumiem, że od pewnego momentu musi być trudno (bo przecież nie można zbyt łatwo kręcić wysokich wyników), ale w My Brother is a Superhero dochodzimy do kuriozum.

Produkcja jest darmowa, więc teoretycznie nic nie tracimy ściągając ją i poświęcając jej chociażby kilka minut. Mimo to – radzę omijać ją szerokim łukiem. Bo jak wspomniałem na samym początku, jest wiele innych przyjemniejszych czynności, które można wykonać w tym czasie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama