Mali deweloperzy mogą zarabiać miliony
Jeden z najważniejszych wydawców gier mobilnych w Europie - G5 Entertainment - wygłasza peany na cześć rynku gier przenośnych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu studio zbiło fortunę, kiedy skoncentrowało swoje wysiłki na tym segmencie rynku, tyle że...
Vlad Suglobov, prezes szwedzko-rosyjskiej firmy, zasugerował w wywiadzie dla serwisu Casual Connect, że zbyt wielu producentów wpada w pułapkę zastawioną przez Apple. Jego zdaniem, taka strategia okazuje się z czasem błędna, choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie atrakcyjnej.
Suglobov stwierdził, że na chwilę obecną G5 wydaje średnio jedną grę na iOS i Androida tygodniowo, tymczasem w ofercie dewelopera i wydawcy w jednym znajdują się również tytuły przeznaczone na handheldy PSP i Nintendo DS. W porównaniu do rynku pecetowego, studio ukończyło kilkanaście razy więcej projektów, przekraczając barierę 200 tytułów, co ciekawe, głównie wspierających system operacyjny Apple'a.
"W ciągu kilku najbliższych lat dosłownie każdy będzie nosił ze sobą smartfon lub tablet, zdolny do odpalania wysokiej jakości gier casualowych" - stwierdził Suglobov. "Niektórzy wydawcy koncentrują swoje wysiłki na promocji gier stworzonych wyłącznie z myślą o iPadzie, jednak błędem byłoby udawanie, że reszta rynku nie istnieje, a przecież obejmuje on iPhone'a i, oczywiście, urządzenia z systemem Android. Wiem, o czym mówię, G5 odniosło ogromny sukces, właśnie dzięki wysokim umiejętnościom monetyzacji aplikacji przeznaczonych na maszyny z systemem Google" - podsumował Suglobov.
Prezes G5 zachęcał także wszystkich wydawców do promowania modelu free-to-play. Statystyki wskazują przecież, że na grach darmowych studia zarabiają... najwięcej.