Legendarny koncern drży przed... smartfonami?

Satoru Iwata, szef Nintendo, przeanalizował sytuację koncernu na spotkaniu z akcjonariuszami. Ta jest krytyczna: firma po raz pierwszy w historii odnotowała stratę netto na koniec roku fiskalnego.

Różnica na niekorzyść Nintendo wyniosła aż 530 milionów dolarów, nic więc dziwnego, że Iwata znalazł się w ogniu pytań. Jeśli koncern szybko nie wdroży planu naprawczego, zasłużonej firmie zagrozi utrata płynności finansowej.

Na chwilę obecną, flagową platformą mobilną japońskiego koncernu jest konsola przenośna 3DS przeznaczona głównie dla tzw.: "niedzielnych graczy". Oferuje ona dwa niezależne wyświetlacze i trójwymiarową grafikę nie wymagającą okularów.

Reklama

Według słów Iwaty ta konsola stanowi 55 procent wszystkich sprzedanych platform do grania w Japonii. Tygodniowo nabywców znajduje kolejne 83 tysiące sztuk urządzenia. Jednak sprzedaż w Europie i Ameryce jest o wiele gorsza niż w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Iwata zidentyfikował już głównych winowajców, odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Jego zdaniem niekorzystnie na sytuację Nintendo wpływa rosnąca popularność smartfonów i tabletów.

"Jeśli chcemy sprawić, aby sprzęt przeznaczony wyłącznie do grania był wciąż popularny musimy produkować gry, które będą posiadały zalety dostępne wyłącznie na konkretnym urządzeniu, które nie mogłyby być skopiowane na smartfonach" - przedstawił swój plan Iwata. "Nasza firma będzie wydawać takie gry jedną za drugą" - dodał.

Niestety, nie bardzo wiadomo, czym miałyby się wyróżniać takie gry i w jaki sposób sprawić, aby ich przeniesienie na urządzenia mobilne było niemożliwe. Czyżby Nintendo zamierzało rozpocząć produkcję, na przykład, zaawansowanych strategii czasu rzeczywistego? Czas pokaże, co miał na myśli CEO Nintendo.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy