Jet Car Stunts 2
Kopimizm to nie tyle trend rynku gier mobilnych, co naturalne następstwo otwartej rywalizacji - jeżeli pomysł jednego twórcy załapie, dwudziestu innych rzuci się na niego i przerobi twór po swojemu. Jakkolwiek byście się postarali, nie znajdziecie jednak żadnej kopii Jet Car Stunts. Nie dlatego, że jest niewarte uwagi. Dlatego, że pewnych pomysłów po prostu nie da się podrobić.
Jet Car Stunts ciężko zaklasyfikować do jakiegokolwiek gatunku, bo ich ramy twórcy mieli w głębokim poważaniu. Jest w tym trochę ścigałki, bo przecież sterujemy czterokołowym pojazdem. Tyle, że niektóre z nich potrafią całkiem nieźle latać. Inne są szybkie i lekkie, więc dobrze skaczą. Nie wspominając o nitro - sterując pewnymi pojazdami wydajne zużycie dopalacza wymaga odpowiedniej strategii.
Łatwiej byłoby segregować, jeśli skupić się na konkretnym trybie. Jest ich kilka i każdy wymaga innych umiejętności: precyzji w wyrabianiu na zakrętach, wyczucia operowania samolotem-lotnią, umiejętnego wykorzystania napędu nitro i tak dalej. Częścią wspólną jest sterowanie z użyciem żyroskopu i lokacje poukładane z rzadko kiedy mających znaczenie dla trasy, różnokolorowych prostopadłościanów. Każdej planszy próbować możemy w trzech, różniących się głównie układem platform poziomach trudności, a im szybciej dojedziemy do mety, tym więcej gwiazdek zdobędziemy.
Możecie jednak zapomnieć o sklepiku z kapelusikami, o dokupywaniu pojazdów i tras w zamian wysokie wyniki i wewnętrzna walutę. Jet Car Stunts nie potrzebuje takich sztuczek - pobicie wyniku i wygrana z problematyczną planszą daje tak dużo satysfakcji, że jakikolwiek system nagród byłby całkowicie zbędny. Przeczyłby zresztą założeniom gry - w Jet Car Stunts, trochę jak w Dark Souls, największą motywacją, a zarazem największym wrogiem gracza jest on sam.
Wydana niedawno dwójka od oryginału różni się naprawdę niewiele. Twórcy podłapali, co w pierwszej części chwalono, a co wytykano palcami - trochę naprawili, trochę usprawnili, i tyle. Silnik fizyczny daje więcej możliwości, prostopadłościany wyglądają ładniej, jest też więcej trybów i pojazdów, ale trzon rozgrywki pozostał bez zmian.
Tych, którym spodobała się część pierwsza, zaskoczyć może co najwyżej system mikropłatności, ale... nie potrafię wyobrazić sobie lepiej rozwiązanego IAP. Poza kilkunastoma darmowymi planszami, zawartość gry podzielona jest na paczki, za które płacimy po 0,89 euro. Podoba nam się tryb freestyle? Kupujemy paczkę plansz typu freestyle. Chcemy pokombinować z edytorem plansz i udostępnić znajomym swoje twory? Odblokowujemy za pieniądze edytor map. To jest naprawdę jeden z najuczciwszych systemów mikropłatności, bo płacimy tylko i wyłącznie za te elementy, które spodobają nam się w bezpłatnej wersji.
Wiele wysiłku wymagałoby odnalezienie mobilnej gry z samochodami nawet w połowie tak niestandardowej i przyjemnej, co Jet Car Stunts 2. Konkurować mogłaby co najwyżej pierwsza odsłona, poprzednik - ale nie bardzo jest już sens w nią grać, skoro powstała wersja jeszcze ciekawsza i jeszcze dłuższa, oprawiona nową cyferką.