harmony

Nie każda gra musi stawiać wyzwania - niektóre, wręcz przeciwnie, starają się relaksować i uspokajać. Szkoda, że przy większości tego typu produkcji prędzej idzie usnąć, niż zredukować stres. Nie tyczy się to jednak harmony...

Ciężko zdefiniować, co powinna mieć porządna gra relaksująca i na pewno jeszcze ciężej taką stworzyć. Wystarczy jeden, minimalnie irytujący element, by rozdrażnić i zniechęcić. Działa to też w drugą stronę - jeśli rozgrywka nie będzie utrzymywała naszej uwagi, oczy same zaczną się zamykać, szczególnie, jeśli mamy w nawyku pogrywać wieczorami.

Reklama

Ideał prawdopodobnie leży gdzieś po środku, gdzieś na granicy, i właśnie takim ideałem okazało się dla mnie harmony. Jest prostą grą logiczną, która wymaga koniecznego minimum uwagi, ale - choć przegrywa się w niej non stop - nie jest w stanie nawet w najmniejszym stopniu zirytować.

A najważniejsze, że jest... płynna - kiedy już się ją uruchomi, wciąga na tyle, by nie wyłączać gry przez co najmniej kilka godzin. Efekt "jeszcze chwila i wyłączę..." działa intensywnie, ale po odłożeniu telefonu / tabletu nie czuć zmarnowanego czasu. Czuć za to dokładnie ten stan, do którego  harmony ma doprowadzać: spokój.

Każda z plansz, przez które w trakcie rozgrywki "płyniemy", składa się z koloru u góry, koloru u dołu i kafelek o kilku odcieniach pomiędzy tym pierwszym, a drugim. Naszym zadaniem jest przesuwać płytki tak, by ułożyć idealny gradient - rozpoczynający, przykładowo, pomarańczą u góry, a przechodząc przez brąz kończący na czerni u dołu.

Brzmi skomplikowanie (a minimalistyczny tutorial wcale nie pomaga tego zrozumieć), ale w gruncie rzeczy chodzi tu o prostą wariację na temat najzwyklejszych puzzli. Przytrzymując palec na przycisku w dolnej części ekranu podejrzeć możemy prawidłowy, docelowy obraz planszy, i właśnie do takiego układu staramy się dotrzeć, zamieniając ze sobą kafelki w pionie lub poziomie.

Spełniając kolejne warunki przyjemnej, mobilnej gry relaksacyjnej, harmony jest prześlicznie minimalistyczne. Estetyczna oprawa graficzna nie przeszkadza, bo składa się praktycznie w całości z różnokolorowych prostokątów - skupiamy się więc na kolorach, czyli najważniejszym elemencie rozgrywki. Muzyka w tle też jest małym majstersztykiem: powolny ambient wyjątkowo wpada w ucho i nie drażni nawet pętląc się godzinami.

Dla niektórych drażniące mogą okazać się mikropłatności - harmony kosztuje niecałe euro na iOS lub 3 zł na Androidzie, ale za cofanie ruchów musimy srogo dopłacać. Równie dobrze możemy jednak powtarzać całą planszę i po ukończeniu w ten sposób ponad 150 z nich wydaje mi się, że jakiekolwiek cofanie jest całkowicie zbędne.

Jeżeli lubicie minimalistyczne casuale do łóżeczka czy na zabicie czasu - harmony to świetna rzecz i prawdopodobnie nieraz będziecie do niej wracać. Nie jestem pewien, czy możliwa jest jeszcze lepsza gra na uspokojenie: w mój gust i moje tempo trafiła niesamowicie celnie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy