Full Ahead - recenzja

Napraw łódź podwodną machając smartfonem

Full Ahead to nowa polska gra na platformy mobilne. A raczej polsko-niemiecka, bo odpowiadające za nią studio b-interactive składa się zarówno z naszych rodaków, jak i zachodnich sąsiadów. W swoim dziełku developerzy postanowili zrobić coś, na co decyduje się niewielu twórców produkcji na smartfony i tablety – oparli rozgrywkę wyłącznie na żyroskopie. Wyszło to całkiem nieźle.

Full Ahead to pierwszy duży projekt b-interactive na iOS. Zadaniem graczy jest zebranie elementów niezbędnych do naprawy łodzi podwodnej, które umieszczono na 80 różnych planszach. Fabuła jest tu tylko pretekstem do zabawy i kręcenia coraz lepszych wyników punktowych. Na czym polega rozgrywka? Użytkownik rzuca metalową piłką, starając się by ta trafiła do studni, przy okazji zgarniając potrzebną mu część.

Reklama

Brzmi prosto, ale diabeł tkwi w szczegółach. Piłką rzuca się – nadając jej wcześniej odpowiednią siłę – korzystając z żyroskopu i akcelerometru – trzeba więc w odpowiedni sposób wychylić telefon lub tablet. To nie wszystko, bo jeszcze trzeba sterować torem lotu kulki, także manewrując w odpowiedni sposób urządzeniem. A z tym może być problem, bo lubi na planszach oprócz części do zdobycia są jeszcze różnego rodzaju przeszkadzajki w postaci rur czy magnesów.

Gracz dysponuje nieograniczoną liczbą rzutów, jego największym wrogiem jest jednak czas. Liczba zdobytych punktów zależy bowiem od tego, jak szybko poradzi sobie z daną planszą – im mniej czasu spędzi na czyszczeniu poziomu, tym lepszy rezultat osiągnie. Ten ostatni przekłada się z kolei na liczbę zdobywanych lampek (tutejszy odpowiednik gwiazdek), które z kolei odblokowują nowe poziomy.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że poziom trudności – a konkretnie uwarunkowania związane z czasem – jest mocno wyśrubowany. Bardzo często trzeba wracać do już zaliczonych plansz, aby zgromadzić więcej punktów, zebrać więcej lampek i uzyskać dostęp do kolejnych poziomów. W pewnym momencie wkrada się frustracja, bo zamiast podejmować się kolejnych wyzwań, gracze starają się przejść dobrze już znane lokacje.

Problem może sprawić też sterowanie żyroskopem i akcelerometrem. Nie chodzi o to, że jest złe – wręcz przeciwnie – tylko, że jest to jedyny sposób rozgrywki. Twórcy nie pomyśleli o dodaniu opcji grania na przykład za pomocą wirtualnych przycisków. Nigdy nie przepadałem za machaniem urządzeniami (zarówno w przypadku smartfonów czy tabletów, jak i konsol przenośnych), a w przypadku ścigałek zawsze decyduję się na cyfrowe d-pady. Tutaj nie ma wyjścia – trzeba wychylać iPhonem lub iPadem. Jasne – w Full Ahead zabawa za pomocą żyroskopu i akcelerometru jest dobrze zrealizowana, ale jeśli ktoś się nie przekonał do tych „cudów techniki” to raczej po zagraniu w polsko-niemiecką produkcję nie zmieni zdania. Ja nie zmieniłem – wiele razy kląłem pod nosem, a rozgrywka była dla mnie męczarnią. Zwłaszcza, że dodatkowym przeciwnikiem był wspomniany wyżej czas.

Plusem jest natomiast kolorowa oprawa graficzna i polska lokalizacja (no ale w końcu to gra znad Wisły, prawda?). Jedno jest pewne – jeśli lubicie machać smartfonem, a do tego lubicie wyzwania czasowe – możecie zagrać w Full Ahead. W przeciwnym wypadku radzę wam omijać dziełko b-interactive szerokim łukiem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama