Deponia – recenzja

Przygody Rufusa w wersji mobilnej.

Od premiery Deponii minęło już trochę czasu – produkcja ukazała się bowiem na PC na początku 2012 roku. Teraz zaś zadebiutowała na platformach mobilnych, a konkretnie – iPadzie. Miałem okazję trochę pograć w wydanie przenośne humorystycznej przygodówki stworzonej przez Niemców ze studia Daedalic Entertainment.

I co? Powiem tak – zgodnie z przewidywaniami, po przeniesieniu na inny sprzęt, gra nie straciła nic ze swojego uroku. Wciąż jest sympatycznie i zabawnie, a przygody Rufusa wciągają. Mało tego – sterowanie za pomocą gestów wykonywanych na ekranie dotykowym jest dużo przyjemniejsze niż klikanie myszką.

Reklama

Produkcja przenosi nas na tytułową Deponię – planetę, która mogłaby uchodzić za największy koszmar wszelkiej maści ekologów. Otóż glob jest zawalony śmieciami. I to dosłownie – różnego rodzaju odpadki walą się wszędzie. Innymi słowy – smród, bród i ubóstwo. My wcielamy się w jednego z mieszkańców tego niezbyt przyjemnego świata – Rufusa. Ów jegomość to leń i nieudacznik, ale o wielkich ambicjach. Musicie bowiem wiedzieć, że umyślił sobie, iż przedostanie się do Elizjum.

Co to takiego? To planeta położona nad Deponią i jest jej przeciwieństwem. Nie uświadczycie na niej żadnego śmiecia, a powietrze jest tam czyste. Ten swojego rodzaju raj założony został przez najbogatszych mieszkańców Wielkiego Wysypiska, którzy mieli już dość wszechogarniającego brudu. Problem tylko w tym, że śmieciarze (jak powszechnie określa się obywateli Deponii) nie mają na Elizjum wstępu. Przynajmniej teoretycznie.

Pewnego dnia Rufus staje przed szansą przedostania się na „zieloną planetę”. Z nieba spada mu bowiem tajemnicza i piękna dziewczyna. Goal – bo tak na imię ma dziewoja – pochodzi właśnie z Elizjum. Niewiele myśląc (pytanie czy w ogóle ma taką umiejętność…) nasz bohater postanawia jej pomóc. A wraz z nim oczywiście my, a jakże.

Do historii przedstawionej w Deponii nie można za bardzo się przyczepić. Niektórzy mogą co prawda narzekać na zbyt wolne tempo rozwoju opowieści – mi to zbytnio nie przeszkadzało, ale fakt faktem, że fabuła przyspieszyła dopiero pod koniec. Inna sprawa, że w grze Niemców jednym z najmocniejszych punktów są elementy komediowe. Produkcja aż kipi od humoru – weterani Małpiej Wyspy czy Full Throttle poczują się jak w domu.

U części osób może nie podobać się jednak… sam główny bohater. Rufus został przedstawiony jako egoista, tyle tylko, że twórcy chyba delikatnie przesadzili. Bo w pewnym momencie zacząłem czuć do niego niechęć. A to jest jeden z największych grzechów – autorzy powinni dołożyć starań, by gracz polubił prowadzoną przez siebie postać. Tutaj z tym trudno.

Na szczęście Deponia nie zawodzi na innym istotnym dla przygodówek elemencie – zagadkach. Tych jest sporo, a każda kolejna jest coraz trudniejsza. To nie jest gra dla osób stawiających pierwsze kroki w gatunku – bardzo często rozwiązanie łamigłówek wymaga porządnego połamania sobie głowy. Szczególnie trudno jest na początkowych etapach (w miasteczku rodzinnym Rufusa), w których lokacje mają strukturę otwartą. Jako że większość wyzwań opiera się na gromadzonych przedmiotach (i ich kombinacjach), wielokrotnie trzeba się dużo nabiegać.

W wersji na iPada jest o tyle łatwiej, że – jak już wspomniałem – sterowanie opiera się na gestach wykonywanych na ekranie dotykowym. Wystarczy więc wskazać jedynie palcem miejsce, w które ma się udać bohater, a ten się w nie uda. Podobnie jest ze zbieraniem przedmiotów i wchodzenie w interakcje.

W wydaniu mobilnym nie dokonano żadnych zmian w warstwie wizualnej. Ta stoi więc na bardzo wysokim poziomie – twórcy zdecydowali się na oprawę graficzną przypominającą komiks lub kreskówkę. I dobrze zrobili – całość prezentuje się bardzo dobrze, a dzięki takiemu zabiegowi można mieć pewność, że pod względem wyglądu gra nie zestarzeje się zbyt szybko.

Jeśli nie graliście jeszcze w Deponię na komputerze, a chcecie odwiedzić planetę-wysypisko, z całego serca polecam wam mobilną wersję przygodówki Daedalic Entertainment. O ile oczywiście macie iPada – na chwilę obecną nie wiadomo bowiem czy produkcja kiedykolwiek pojawi się na iPhonie czy też urządzeniach z Androidem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama