Czarodziejski Flet – recenzja
Słynna opera w wersji interaktywnej.
Kilka dni temu swoją premierę miał Czarodziejski flet – produkcja będąca adaptacją opery o tym samym tytule, która jest jednym z najbardziej znanych kompozycji Wolfganga Amadeusza Mozarta. Odpowiedzialni za powstanie projektu developerzy z polskiego studia LabLike postanowili zamienić słynne dzieło… na grę logiczną.
Fabuła pozostała w dużej mierze nietknięta. Wcielamy się w Tamino, młodego księcia, który dociera do Krainy Królowej Nocy. Władczyni prosi chłopaka, by ten uratował jej córkę Paminę z rąk złego arcykapłana Sarastro. Jeśli ktoś miał kiedyś styczność z operowym pierwowzorem, ten zapewne wie, że młodych ostatecznie łączy miłość.
Produkcja opiera się jednak nie na klasycznej wersji Czarodziejskiego fletu, a na wystawianej w lipcu tego roku w Kraju Kwitnącej Wiśni japońskiej inscenizacji wyreżyserowanej przez Amono Miyamoto, przy której polscy developerzy zresztą współpracowali. Od oryginału różni się nieco inną stylistyką i ogólną koncepcją – świat zaprezentowany w operze został przedstawiony w formie gry komputerowej, a główny bohater (wspomniany książę Tamino) jest graczem, który zostaje przeniesiony do wirtualnej rzeczywistości.
Zazwyczaj oprawa audiowizualna jest elementem, na który zwraca się uwagę w ostatniej kolejności. W przypadku Czarodziejskiego fletu jest jednak zupełnie inaczej. W końcu produkcja jest interaktywną wersją opery Mozarta, co oznacza, że muzyka jest w niej równie ważna (o ile nie ważniejsza), co mechanizmy rozgrywki. Na ścieżkę dźwiękową składają się utwory słynnego kompozytora, więc towarzyszące nam w czasie zabawy dźwięki są niczym miód na nasze uczy.
Równie ważny jest też aspekt graficzny. W końcu japońska interpretacja Czarodziejskiego fletu zachwycała przede wszystkim swoją oprawą, na którą składały się m.in. filmy stworzone przez studio LabLike. W podobnym stylu utrzymana jest gra – akcja toczy się więc w przestrzeni cyfrowej. Całość wygląda całkiem nieźle, przynajmniej jak na możliwości smartfonów i tabletów. O ile początkowe etapy mogą razić w oczy, o tyle im dalej w las tym jest ładniej. Zdecydowanie ładniej.
Na szczęście produkcja nie jest tylko ładnym opakowaniem, w którym nie ma żadnej zawartości. Gra cechuje się prostymi i przystępnymi zasadami rozgrywki, które wraz z postępami w zabawie stopniowo się komplikują. Na każdym z przygotowanych przez twórców poziomów należy doprowadzić Tamino do wyjścia poprzez ułożenie mu ścieżki. W jaki sposób?
Plansze podzielone są na kwadraty, które można przesuwać. Oczywiście na początku ułożone są one tak, że protagonista nie dałby rady trafić do drzwi z napisem „exit”. Wystarczy jednak trochę zmodyfikować ich układ, by bohater mógł swobodnie wydostać się z danej planszy. O ile na pierwszych etapach jest prosto i przyjemnie, o tyle na kolejnych poprzeczka rośnie. I to nawet bardzo.
Oprócz podstawowych kwadratów (białych) dochodzą kolejne. Na przykład na czerwonych Tamino nie może stanąć, innych natomiast nie można przesunąć. A jakby komuś było mało, są jeszcze takie, które mogą się zawalić, gdy książę po nich przejdzie. Tego typu urozmaiceń jest znacznie więcej – na późniejszych poziomach trzeba na przykład doprowadzić do wyjścia nie jedną, a trzy postacie (Tamino towarzyszy jeszcze jego przyjaciel Papageno, a z czasem do zespołu trafia jeszcze księżniczka Pamina). Są też plansze, na których należy uważać na patrolujących teren strażników – jeśli nasi bohaterowie zostaną przez nich złapani, trzeba spróbować od początku.
Tym, co zachwyca w Czarodziejskim flecie jest swoboda rozgrywki. Okej, to w końcu gra logiczna, więc na pierwszy rzut oka trudno byłoby powiedzieć o jakiejkolwiek wolności. Większość poziomów można jednak przejść na kilka sposobów – droga, jaką obierzemy do celu, zależy w zasadzie tylko od nas. Choć czasami można paść ofiarą błędu uniemożliwiającego ukończenie określonego etapu. Gra nie jest niestety od nich wolna.
Ponarzekać muszę też na działanie interfejsu. Wielokrotnie zdarzało mi się bowiem, że mimo usilnych prób kwadraciki nie przemieszczały się, choć przesuwałem po nich palcem tak mocno, że mało nie doprowadziłem do zniszczenia wyświetlacza. Choć może to wina sprzętu – grałem bowiem na jednym ze starszych iPhonów, więc nie wszystko mogło dobrze i optymalnie działać.
Na razie gra zawiera 32 poziomy – przejście pojedynczych plansz nie zajmuje zbyt wiele czasu, ale łącznie oferują zabawę wystarczającą na kilka godzin. Składają się one jednak na pierwszy akt kampanii fabularnej, a z informacji dostępnych chociażby w menu głównym produkcji wynika, że w planach jest drugi rozdział. Najprawdopodobniej znajdzie się w nim podobna liczba etapów.
Czarodziejski flet w wykonaniu studia LabLike to całkiem przyjemna gra, przy której można nieźle pogłówkować. Nie jest co prawda tania, ale też nie należy do najdroższych – w AppStorze można ją kupić za 3,99 euro, a niedawno przez dwa dni dostępna była za darmo. Jeśli chcielibyście pograć na swoim smartfonie w jakąś grę logiczną, dziełko polskiej ekipy będzie jak znalazł.