Createrria

Createrria to jedna z najgłośniejszych, polskich produkcji mobilnych: przedpremierowo docenił ją Bronisław Komorowski, fundusz inwestycyjny Ventures Giza zapewnił budżet miliona dolarów, a zwiastuny i zapowiedzi obiecywały małą rewolucję w kwestii gier na smartfony i tablety. Jak Createrria wypada w praktyce?

Przede wszystkim: Createrria to nie pierwsza próba wyzwolenia w niedzielnych graczach kreatywności i umożliwienia im tworzenia własnych gier. Tego typu narzędzia powstawały od dawna, ale w porównaniu do dzieła studia Incuvo zawsze czegoś im brakowało - w kwestii projektu, reklamy, budżetu. Najczęściej trochę za bardzo próbowały być, właśnie, rozwiniętymi "narzędziami", zapominając o możliwościach czasowych osoby grającej na smartfonie czy tablecie (mało kto lubi i może siedzieć przy urządzeniu mobilnym dłużej niż 2-3 godziny).

Reklama

Dlatego ze swojej Createrri Incuvo zrobiło nie tyle program do tworzenia gier, co połączenie sandboksa i platformówki, która nie potrzebuje regularnych aktualizacji, bo rozbudowują ją sami gracze.

Każdy, kto stworzy własną planszę - bo odrębną "grą" się tego nazywać nie powinno - może podzielić się nią z całym światem za pomocą wewnętrznego marketu, który działa na podobnych zasadach, co Google Play czy App Store: podzielony jest na twory wybrane przez administratorów, plansze najnowsze czy najpopularniejsze. Wystarczy kliknąć coś, co nas zainteresuje, poczekać kilka sekund i voila - gramy w planszę skonstruowaną przez osobę trzecią.

Nawet nie odpalając trybu tworzenia i nie dorzucając swoich trzech groszy do tej bazy, na ogrywaniu plansz stworzonych przez innych użytkowników możemy spędzić długie godziny - ich inwencja nie zna granic i nawet z tak ograniczonego narzędzia, jakim jest Createrria, są w stanie stworzyć plansze ciekawe, zabawne, pouczające, artystyczne, wymagające zręczności i pogłówkowania.

Najfajniejsze jest to, że Incuvo przewidziało taki stan rzeczy - granie w "cudze" plansze ma w Createrri sens, bo w ten sposób rozwijamy swoją postać, zbieramy achievementy, poziomy i diamenty potrzebne do tworzenia własnych poziomów. Eksplorując odmęty wyobraźni pozostałych "twórców" nie tylko bawimy się wyśmienicie, ale też zbieramy profity.

W końcu każdego najdzie jednak ochota na samodzielne kreowanie poziomów. Podekscytowany tworami z bazy Createrii odpaliłem więc odpowiedni tryb i dopiero wtedy przypomniałem sobie, że aplikację pobrałem za darmo - a przecież tak ogromna inwestycja musi się w jakiś sposób zwracać...

Jak to we freemium, korzystanie z czegokolwiek ponad minimum wymaga wydawania wewnętrznej waluty, zdobywanej w czasie gry lub za pośrednictwem mikropłatności. Oznacza to, że ograniczani jesteśmy z każdej strony: wybrać możemy jeden z czterech stylów graficznych, a na mapie stawiać jedynie część dostępnych elementów. Gdyby tego było mało, plansze konstruujemy na czas - gdy minutnik skończy odliczanie, albo dajemy sobie spokój, albo płacimy.

W sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby Createrrię dało się "odblokować" w całości w jednej, sensownej cenie, miast płacić nieskończoną ilość razy po kilka złotych. Doładowywać diamenciki możemy w paczkach, ale te prędzej czy później i tak tracimy, co kreatywnego człowieka i tak zmusi do kolejnych wydatków.

Poza tym Createrria tworzona była z myślą o przystępności - i oczywiście wyszło jej to prześwietnie, bo każdy jest w stanie coś w niej zbudować - więc naturalnym jest, że jej silnik wielkich możliwości nie oferuje. Zawsze zatrzymamy się na prostej platformówce w jednym z czterech stylów graficznych i wydawanie na tego typu narzędzie setek złotych wydaje mi się trochę nie tego.

Jako platformówka Createrria naprawdę daje radę - dzięki sporej społeczności użytkowników aplikacji jest się z czym bawić, a nie płacimy przecież ani grosza. Jeśli jednak oczekujecie wyzwolenia swojego wewnętrznego Boba Budowniczego, a nie macie zamiaru wydawać wielkich pieniędzy - nie ma nawet sensu próbować.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama