Call of Duty: Strike Team

Mobilne odsłony dużych serii starają się przeważnie zaspokajać oczekiwania oddanych fanów, przenosząc na smartfony i tablety malutki procent funu z konsoli. Call of Duty: Strike Team to wyjątek - miast po raz kolejny serwować graczom niewygodnego, mobilnego FPS-a, skupiono się na... rozgrywce taktycznej.

Platformy, na których uruchamiamy gry, różnią się nie tylko specyfikacją techniczną, ale też różnego rodzaju funkcjonalnością. Projektując produkcje pod pierwsze PlayStation powoli zaczynano brać pod uwagę użycie dwóch analogów, a już przed premierą PS3 obmyślano, w jaki sposób gry wykorzystywać będą zaimplementowany żyroskop (za to sterowanie krzyżakiem odeszło w niepamięć). Czy tak trudno zrozumieć, że urządzenia dotykowe też mają swoje predyspozycje - i to kompletnie inne od konsol?

Reklama

Wśród tych predyspozycji na pewno nie znajdziemy przystosowania do FPS-ów wykorzystujących dwa, wirtualne analogi. To po prostu nie jest i nigdy nie było wygodne - tym bardziej, kiedy ma się porównanie do podobnych gier na padach z rzeczywistymi "grzybkami". Mimo to twórcy wciąż próbują tworzyć tego typu shootery i liczą na to, że ich mobilne dziwadła zaczną się w końcu sprzedawać...

Activision zrobiło natomiast krok na przód i z tak mocno ugruntowanej marki jak Call of Duty, wyłoniło coś kompletnie nowego. Grę na tyle świeżą, że aż zasługującą na o wiele więcej, niż ekskluzywny tytuł na urządzeniach mobilnych - równie dobrze sprawiłaby się chociażby na PC-tach.

Strike Team bardziej przypomina Rainbow Six Vegas czy serię Commandos, niż Call od Duty: w grze sterujemy całym zespołem żołnierzy. Ekwipujemy ich, rozstawiamy po lokacjach, opracowujemy strategię pokonania każdego z niedługich etapów. Niektóre wymagają chowania się za przeszkodami, niektóre organizowania zmyłek, skradania i zmyślnego korzystania z wojennego oręża - tak czy inaczej, podczas rozgrywki trzeba wykorzystywać myśl taktyczną, czyli coś, co w zwykłym Call of Duty po prostu nie istnieje.

W każdej chwili przełączać się możemy między klasycznym widokiem pierwszoosobowym, a strategiczną perspektywą "z lotu ptaka". Tego pierwszego w praktyce się nie używa, dopóki nie najdzie nas masochistyczna ochota dostania kilku kul w tyłek. Przeważnie śledzimy więc akcję z góry i bawimy się wydawaniem rozkazów. Tu też sterowanie nie jest najwygodniejsze z możliwych - czasem na komendę ataku żołnierz pokuśtyka w stronę wroga, a  zamiast chować się za głazem, nierzadko stanie bezmyślnie obok - ale przy odrobinie uwagi da się je opanować i efektywnie wykorzystać. Najlepiej na tabletach, tych największych, choć niektórzy i na drobnych smartfonach dają sobie radę.

Nową broń, wspomagające przedmioty i umiejętności żołnierzy otrzymujemy za żetony, które - oczywiście - dokupić możemy za realne pieniądze. Na szczęście rozgrywka nawet na chwilę nie wymusza korzystania z mikropłatności - większość graczy spokojnie ukończy Strike Team na podstawowym, początkowym sprzęcie i perkach. Do gry dopłacą raczej ci, którzy oczekiwać będą ułatwienia bądź urozmaicenia.

Na wielu urządzeniach CoD: Strike Team wciąż nie jest wspierane, ale w razie czego grę możecie odinstalować, a pieniądze otrzymać z powrotem. Jeśli należycie do grupy szczęśliwców, którym wszystko śmiga - korzystajcie, bo to najlepsze Call of Duty, w jakie możecie zagrać na smartfonach i tabletach. A przy okazji po prostu prześwietna gra mobilna.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama