Burn The Corn

Czego to ludzie (a dokładniej rzecz biorąc deweloperzy gier mobilnych) nie wymyślą? To już nawet grę polegającą na... prażeniu popcornu zrobili?

Ano tak, wzrok was wcale nie myli. Studio Abyss Games postanowiło wejść na rynek gier mobilnych z przytupem i rozpocząć swoją karierę od pokazu kreatywności, która zadziwiłaby nawet najbardziej hardcore’owych fanów japońskich gier randkowych. Myli się bowiem ten, kto wizualizuje sobie Burn the Corn jako na przykład symulator kinowego baru, w którym naszym zadaniem byłoby obsłużenie w jak najkrótszym czasie jak największej ilości głodnych miłośników kinematografii.

Reklama

Burn the Corn jest grą kompletnie niepoważną, zakręconą niczym produkcje Sudy 51 (no dobrze, trochę przesadziłem, ale mam wrażenie że Goichi świetnie bawiłby się przy grze Abyss Games), a jednocześnie śliczną, sympatyczną i niezwykle odstresowującą. Zacznijmy od tego, że w Burn the Corn ziarna kukurydzy żyją własnym życiem, mają oczka, ładnie się uśmiechają, a nawet marzą! O czym mogą marzyć ziarna kukurydzy? Oczywiście o tym, aby stać się apetycznym popcornem. I w tym momencie do zabawy wkraczasz ty, drogi graczu. Czy zdołasz uczynić małe, rozmarzone ziarenka szczęśliwymi?

Nasze zadanie wydaje się proste: wystarczy przy pomocy ekranu dotykowego rozpalać płomień, którym następnie traktujemy nasiona. Gdyby jednak rozgrywka w Burn the Corn była tak prosta, nie zainteresowałaby nawet miłośników Dwarf Fortress, nieprawdaż? Dlatego po pierwsze ziarna krążą jak oszalałe po całym ekranie, co chwila wznosząc się i opadając, aż w końcu znikając za jedną z krawędzi smartfona. Ponadto, wraz z kolejnymi poziomami, do których uda nam się dotrzeć, pojawiają się obok ziaren również rozmaite przeszkadzajki, w tym krople wody gaszące płomień, bryły lodu, agresywne ogniki, które przypalają dobrze już upieczony popcorn itd. Co prawda nie brakuje także elementów pomocniczych, jak choćby czasowstrzymywacz, znajdują się one jednak w zdecydowanej mniejszości w porównaniu do latających w tę i we w tę uroczo spersonifikowanych żywiołów w różnym stanie skupienia.

W Burn the Corn liczy się szybkość działania. Punkty otrzymujemy oczywiście za każdy dobrze upieczony przysmak kinomaniaków, jednak w trybie o nazwie Burnout (Paradise?) chodzi wyłącznie o to, aby w określonym czasie wypiec co najmniej kilkadziesiąt romaitych ziaren, które różnią się od siebie kształtem i kolorem, a nawet odpowrnością na nasz Magiczny Płomień. Dla miłośników wolnej gry autorzy przygotowali tryb Arcade, a nie można również zapominać o trybie Survival, dla najbardziej hardcore’owych weteranów Burn the Corn.

Nie oszukujmy się:  Burn the Corn nie jest grą ambitną. Jej celem nie jest pobudzenie szarych komórek w naszych mózgach, ale w zasadzie wręcz przeciwnie. Dlatego zabawna produkcja nie jest nastawiona na szalone współzawodnictwo, lecz na odstresowanie użytkownika i zapewnienie dobrej zabawy. To założenie Burn the Corn realizuje w 100 procentach. Nie znajdziemy w niej milionów aczików, rozbudowanych opcji społecznościowych, trybu multiplayer itd. Zamiast tego autorzy zaimplementowali aż 20 poziomów doświadczenia (pokrywających się z grubsza z rozwojem poziomu trudności w grze), ale nic więcej.

Mocnym punktem uroczej gry jest jednak oprawa audiowizualna. Choć nie powala na kolana, spodoba się zapewne każdemu, kto lubi nietypowe, relaksujące zręcznościówki. Ziarnka kukurydzy, żywioły i inne znajdźki zostały narysowane prześlicznie, już od pierwszego uruchomienia Burn the Corn na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a po kilku minutach zabawy wszelkie troski opłynęly w siną dal...

Burn the Corn, debiut studia Abyss Games w App Store kosztuje 1,59 euro i choć właściwie taka gra powinna być dostępna za darmo, zachęcam gorąco do wysupłania tej sumy. Z całą pewnością nie zawiedziecie się na tej oryginalnej zręcznościówce, a może się zdarzyć, że spędzicie nad Burn the Corn sporo czasu.

[inpl:gamerank rank="4.5"]

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy