Amerykańscy politycy uważnie przyjrzą się brutalnym grom
Amerykanie coraz poważniej zajmują się problemem brutalnych gier wideo. Teraz sprawa zostanie rozwiązana na szczeblu rządowym.
Prezydent Barack Obama na wczorajszej konferencji prasowej zapowiedział, że poprosi Centrum Kontroli Chorób zakaźnych o zbadanie zachowania ludzi pod wpływem brutalnych gier wideo, a także zasugeruje amerykańskiemu kongresowi sfinansowanie badań dotyczących ich wpływu na młode umysły.
W ostatnich tygodniach kwestia brutalnych gier ponownie wypłynęła na forum publiczne, po tym jak odkryto, że sprawcy kilku niedawnych masakr dokonanych w Stanach Zjednoczonych, mogli być zapalonymi graczami.
Przypomnijmy, że najgłośniej gry wideo obwiniali działacze potężnej organizacji National Rifle Association, którzy jednak niedawno... wydali własną grę przeznaczoną na urządzenia mobilne wspierające system operacyjny iOS. NRA: Practice Range" zawiera dziewięć rodzajów broni, trzy tory strzelnicze i liczne porady dotyczące bezpiecznego używania broni palnej. Co ważne aplikacja została oznaczona, jako dostępna dla dzieci w wieku od czterech lat...
Tymczasem prezydent Obama chce, by kongres przekazał 10 milionów dolarów na zbadanie "związku pomiędzy grami wideo, obrazami przekazywanymi przez media oraz przemoc".
Jak możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu Białego Domu: "Rozrywka i przemysł gier wideo dostarczają rodzicom narzędzi oraz oferują wybór dotyczący tego, jakie filmy będą oglądać ich dzieci oraz jakimi grami mogą się bawić".
W ubiegłym tygodniu wice prezydent Joe Biden odbył spotkanie z różnymi ekspertami związanymi z przemysłem gier wideo oraz szefami firm działających w tym sektorze, by podyskutować na nim na temat brutalnych gier oraz zebrać informacje.
Takie działania nie są dobrym znakiem dla graczy. Mogą bowiem oznaczać, że Stany Zjednoczone, wzorem np. Niemiec, nie będą dopuszczać do sprzedaży określonych tytułów. A to oczywiście zaszkodzi nie tylko samym graczom, lecz także producentom.