Amazing Thief - recenzja

Jeden z ciekawszych klonów Flappy Bird... ale nadal klon.

Jeśli spojrzelibyśmy na głośne tytuły w historii gier wideo i podsumowalibyśmy ich wkład w rozwój branży, wyniki prezentowałyby się mniej więcej tak: Dzięki Super Mario Bros. twórcy gier nauczyli się projektować poziomy tak, by uniknąć samouczków. Dzięki Wolfensteinowi i Doomowi nauczyli się robić strzelanki (a potem trochę oduczyli się tego przez shootery konsolowe, ale to temat-rzeka). Gry takie jak Croc, czy – jeszcze lepiej – Super Mario 64 pokazały, że w trzech wymiarach też da się zrobić dobrą platformówkę. Natomiast jedna z najgłośniejszych gier dziejów najnowszych, Flappy Bird... sprawiła, że wszyscy zaczęli robić klony Flappy Bird.

Reklama

Nie jest to tekst publicystyczny na temat tego, jak zaskakującym zjawiskiem na platformach mobilnych jest zahaczający już o plagę plagiaryzm. Ale z tym właśnie mamy do czynienia – z plagiatem. Jedyne, co w tej kwestii mogę powiedzieć w obronie Amazing Thief to że chińska podróbka (to metafora – developer nie jest z Chin) przemalowana została tak, by nie przypominać oryginału. W przeciwieństwie do wielu klonów produkcja ta jest więc wyjątkowo mało bezczelna.

W grze nie ma niczego "amazing", a i "thief" wydaje się być nieobecny. Chyba że zawód złodzieja opiera się wyłącznie na skakaniu, a ja nie rozumiem, dlaczego to karalne. Skupmy się więc na tym, czym Amazing Thief różni się od Flappy Bird. Przede wszystkim oprawą graficzną, która przyciągnęła moją uwagę. Z jednej strony można ją nazwać minimalistyczną, co sugeruje pozytywny wydźwięk, z drugiej – leniwą i biedną. Spójrzcie na screenshot i stwierdźcie sami. Kolejną różnicą jest fakt, iż główny bohater (nie bijcie mnie za tak przesadzone określenie) biegnie po twardym gruncie, a nie leci. Trzecia różnica to fakt, że rury zamienione zostały na dziury, które też trzeba ominąć. Ostatnią różnicą jest ilość "puknięć" – podczas gdy Flappy Bird pozwalał nam flapować w najlepsze, tak długo, jak miało to sens i uchroniło nas przed śmiercią, w Amazing Thief możemy wykonać tylko skok pojedynczy i podwójny.

Cała reszta się zgadza, łącznie z losowo generowanymi levelami, spośród których 99% poirytuje was już po kilku sekundach gry. Plusem jest to, że Amazing Thief jest darmowy – niemal całkowicie zasłania to jednak cała masa reklam, które wyświetlają się w interfejsie i wyskakują pomiędzy kolejnymi próbami. Jeśli chcecie się podenerwować (tym razem samą grą, chociaż reklamy wcale nie poprawią wam humoru), możecie ściągnąć sobie grę za darmo. Albo możecie pograć w coś, co nie zmarnuje waszego czasu i miejsca na telefonie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama