W czołówce albo w jednym z odcinków The Simpsons jest scena gdy oburzeni mieszkańcy miasta ruszają do buntu z pochodniami i widłami. Podobny bunt wśród fanów serialu wzbudził jeden z ostatnich odcinków, prezentujący przyszłość rodziny Simpsonów i śmierć Marge Simpson.
Oburzenie fanów było tak wielkie, że do sprawy musiał się odnieść nawet producent wykonawczy serialu, Matt Selman. Marge Simpson miała umrzeć w finale 36 sezonu, a przynajmniej tak widzowie zinterpretowali jedną ze scen - jak się okazuje, błędnie.
Twórcy serialu stwierdzili jasno, że Marge nadal żyje i ma się świetnie - nie zniknie jeszcze co najmniej przez kilka kolejnych lat, a może nawet przeżyje dłużej niż niejeden z widzów. Matt Selman powiedział, że to, co się stało w finale najnowszego sezonu nie jest kanoniczne. Co więcej, po 790 wyemitowanych do tej pory odcinkach "nie ma kanonu, Simpsonowie nigdy go nie mieli!". I faktycznie - jeśli spokojnie prześledzimy budowę kolejnych sezonów, zauważymy, że w wielu odcinkach bez przerwy miały miejsce przesunięcia w czasie w przyszłość i przeszłość, które często wzajemnie się wykluczały. Bywało nawet, że ginęły popularne postaci, które nagle się odradzały - jest tylko kilka przypadków bohaterów, którzy odeszli bezpowrotnie.
"Wszystkie przyszłe odcinki 'The Simpsons' są spekulacjami i fantazjami, które za każdym razem są inne" - powiedział Selman. "Marge prawdopodobnie już nigdy nie będzie martwa. Jedyne miejsce, w którym Marge jest martwa, to jeden z odcinków dziejących się w przyszłości, który został wyemitowany sześć tygodni temu". I znów Selman ma rację - zamieszanie wokół odcinka ze śmiercią Marge wybuchło dopiero teraz, chociaż sam odcinek pojawił się 18 maja.
The Simpsons ma długą historię zabawy fabułą - chociażby odcinek otwierający 36 sezon wyglądał jak jego zakończenie, więc fani powinni już dawno przywyknąć do faktu, że twórcy bawią się z nimi. Jednak fakt, że Marge umiera w jednym z odcinków okazał się na tyle szokujący dla fanów, że ich reakcja wzbudziła zainteresowanie mediów.