Amouranth odpiera zarzuty krytyków. Chodzi o kontrowersyjną działalność
Nie daje o sobie zapomnieć w ostatnim czasie popularna, i nie mniej kontrowersyjna streamerka Kaitlyn Siragusa, znana szerzej jako "Amouranth". Na Amerykankę ponownie spadła krytyka ze strony jej widzów. Celebrytka w bezpośrednich słowach postanowiła odnieść się do wszystkich gorzkich słów.
Warto dla przybliżenia kontekstu przypomnieć, że we wrześniu ubiegłego roku Amouranth wyznała całemu światu nieznane dotąd tajemnice odnośnie jej życia, a nawet konkretniej rzecz ujmując - kariery. 29-latka ujawniła, że tkwiła w toksycznej relacji z partnerem, który zmuszał ją do prowadzenia działalności na Twitchu, mocno nastawionej na eksponowanie swojego ciała i w konsekwencji na generowanie wysokich zarobków.
Po kilku dniach od tych wyznań, streamerka przyznała, że potrzebuje nieco spokoju, by uporządkować swoje życie prywatne i w pełni odrzucić od siebie demony przeszłości. Dodała również, że od tamtej pory jej działalność w sieci będzie zupełnie inna, z nastawieniem na robienie tego, na co ona ma ochotę.
Po kilku miesiącach od tych wydarzeń na Amouranth ponownie spadła spora krytyka ze strony jej fanów. Ci zarzucają jej, że w żaden sposób nie zmieniła rodzaju swojej działalności. Według nich charakter streamowania ma podobny wymiar i tak samo jak kiedyś - nadal nastawiony jest ekspozycję swojego ciała.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź najpopularniejszej kobiecej twarzy Twitcha. 29-latka bezpośrednio odniosła się do tych słów, twierdząc, że pełna zmiana o 180. stopni nie jest możliwa z uwagi na to, że ma jasno określony kierunek rozwoju oraz szereg ludzi, z którymi współpracuje gwiazda. "Zatrudniam bezpośrednio blisko 20 osób, pośrednio (usługi, montaż itp.) płacę/pracuję dodatkowo z ~9 innymi osobami" - wyznała.
Amouranth dodała, że nagła zmiana działalności nie byłaby możliwa z uwagi na wspomniany właśnie personel. Na końcu przyznała jednak, że udało się utrzymać posady dla wszystkich dotychczasowych pracowników. Monolog skwitowała słowami, że w końcu robi to, na co ma ochotę, choć wiele osób błędnie ocenia jej aktywność w sieci.