Godhood - pierwsze wrażenia

Godhood /materiały prasowe

​W boga wcielaliśmy się w grach już wielokrotnie. Populous, Black & White, Spore, Reus, Godus... Ostatnio wcieliłem się w niego po raz kolejny, odpalając wczesną wersję Godhood.

Nie jest to pierwsza gra studia Abbey Games, w której graczowi zostaje przekazana boska władza. W przeszłości (w 2013 roku na PC, a w 2016 na konsolach) wydała już na świat wspomnianego Reusa, który może furory nie zrobił, ale był całkiem przyjemną strategią, która mogła się podobać (szczególnie, jeśli komuś kręci się w oku łezka na samą myśl o klasycznych przebojach typu Populous). Włączając Godhooda, byłem więc dobrej myśli.

Zabawę w nowej produkcji Abbey Games rozpoczynamy od stworzenia naszego własnego kultu oraz jego bóstwa (czyli nas samych). Możemy określić, jak będzie się ono nazywało, jak będą się do nas zwracać podwładni, a także jaki będzie nasz charakter - czy będziemy bogiem wojny, pożądania, chciwości, a może hojności. Opcji jest całkiem sporo, ale ich wpływ na rozgrywkę nie jest tak duży, jak można by się spodziewać.

Reklama

Następnie czeka na nas samouczek, podczas którego dowiadujemy się całkiem sporo o mechanice. Podejrzewam jednak, że do premiery pełnej wersji zostanie on trochę rozbudowany, bo na ten moment nie tłumaczy on dostatecznie wszystkich zagadnień.

Choć w Godhood wcielamy się w boga, nie możemy liczyć na nieograniczoną władzę. Prawdę pisząc, jest ona mocno... ograniczona. Nasi podwładni zostali obdarzeni wolną wolą, a my im możemy tylko pomagać w osiągnięciu celu, jakim jest odbicie dawnego domu z rąk innowierców. Rozgrywka polega - w sporym uproszczeniu - na zdobywaniu zasobów, rozbudowie wioski, odprawianiu rytuałów (dzięki którym nasi wojowie zyskują nowe umiejętności) czy w końcu wysyłaniu naszych ludzi do boju.

Na przebieg walk nie mamy wpływu. Zanim do nich dochodzi, wybieramy trzech wojowników, którzy stawią czoła przeciwnikowi. Następnie starcie zostaje rozstrzygnięte w oparciu o dość proste zasady, przypominające popularną grę w kamień-papier-nożyce. Chcąc zwiększyć nasze szanse na zwycięstwo, musimy zadbać o to, by chcieli za nas walczyć jak najsilniejsi mężowie. Jak tego dokonać? Stając się coraz popularniejszym i bardziej poważanym bóstwem.

Zasady zabawy w Godhood są proste. Obawiam się wręcz, że zbyt proste. Zdaję sobie sprawę z tego, że prace nad grą nie zostały jeszcze zakończone (premiera została przewidziana dopiero na przyszły rok), ale na tę chwilę zabawa w zarządzanie plemieniem i prowadzenie "świętej wojny" (na której przebieg mamy mocno ograniczony wpływ) wydaje się na dłuższą metę dość nużąca. No, ale twórcy może jeszcze nas czymś zaskoczą.

Mam też nadzieję, że w końcowym produkcie nie zobaczymy błędów, z którymi zetknąłem się podczas testowania wczesnej wersji (niektóre z nich kończyły się na pulpicie), za to zobaczymy polską wersję językową. Choć gra nie zawiera skomplikowanych mechanik ani opisów, niektórzy mogą mieć problem ze swobodną zabawą toczącą się w języku angielskim.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy