Bloody B760 - test klawiatury

W ofercie marki Bloody można znaleźć pełnokrwisty (sic!) sprzęt dla graczy. Niedawno dołączyła do niej nowa klawiatura mechaniczna - B760. Sprawdziliśmy ją!

Jeśli orientujesz się, co w trawie piszczy, powinieneś zauważyć, że Bloody B760 ma bardzo dużo wspólnego w jedną z poprzednich klawiatur tego samego producenta - Bloody B975. Podobny jest rozkład poszczególnych sekcji, podświetlenie, a nawet font zastosowany na klawiszach. Jednak oczywiście są też różnice. Jedną z najważniejszych jest wykorzystanie (w przypadku B760) aluminiowego korpusu, dzięki czemu całość wygląda lepiej i powinna być wyraźnie wytrzymalsza.

Bloody B760 jest klawiaturą pełnowymiarową oraz mechaniczną. Wykorzystano w niej znane szerszemu gronu przełączniki o nazwie LK Orange (jest też wariant z przełącznikami LK Black), działające przy wykorzystaniu podczerwieni. Jaka płynie z tego korzyść? Przede wszystkim - szybkość. Klawiatury, w których wykorzystano to rozwiązanie, są szybsze od tych z metalowymi czujnikami nawet o 25%. Nie jestem w stanie potwierdzić, że rzeczywiście jest to 25%, ale różnica jest bez wątpienia odczuwalna. LK Orange przypadną do gustu także wszystkim graczom, którzy lubią, gdy klawisze po naciśnięciu wydają charakterystyczne kliknięcie. Bloody B760 to klawiatura mechaniczna z krwi (sic!) i kości.

Reklama

Szybkość i precyzja działania to, tak w ogóle, chyba największe zalety tego modelu. Bloody B760 może się też pochwalić krótkim skokiem (zaledwie około 3 milimetrów), co przekłada się na błyskawiczną reakcję na naciśnięcie. Nie jest przy tym także wymagana duża siła nacisku (aktywacja czujnika następuje przy zaledwie 40 g). To wszystko czuć (nie trzeba być zapalonym graczem, żeby stwierdzić różnicę), ale także przekłada się na zwiększoną żywotność przełączników (w tym przypadku mówimy o około 100 milionach naciśnięć!).

Bloody B760 ma także wszystko inne, czego powinna posiadać każda szanująca się klawiatura gamingowa. Jest tutaj anti ghosting, jest obsługa makr, jest odporność na płyny. Nie zabrakło klawiszy multimedialnych (jest aż osiem), kabla w oplocie (wygląda na naprawdę wytrzymały) czy silikonowych podstawek (nie potrafiliśmy przesunąć przypadkowo klawiatury nawet podczas intensywnej rozgrywki). Wisienką na torcie jest multikolorowe podświetlenie (naprawdę przyjemne dla oka), którym możemy zarządzać z poziomu klawiatury, jak również dedykowanego oprogramowania. To ostatnie pozwala nam także nagrywać makra czy zmienić funkcje klawiszy.

Jest jedna rzecz, której Bloody B760 nie ma. To podstawka pod nadgarstki. Jednak pomimo jej braku z Bloody B760 korzystało mi się świetnie - zarówno podczas gry w sieciowe strzelanki, jak i w trakcie pisania dłuższych tekstów. Jeśli tylko podoba ci się jej design (jest mocno... gamingowy), warto się nią zainteresować. Tym bardziej, że kosztuje raptem niecałe 200 złotych. To doskonała cena, jak na tak długą listę zalet.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bloody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy