Wiedźmin 3: Krew i Wino - recenzja

Premiera Wiedźmina 3: Krew i Wino to jedno z najbardziej przykrych wydarzeń w świecie gier w ostatnich latach...

Jak bowiem wiadomo, na recenzowanym niżej dodatku nasza przygoda z Geraltem kończy się. Oficjalne stanowisko CD Projekt RED zakłada, że Wiedźmin 3: Krew i Wino to ostatnia część tej wspaniałej serii. Choć można spodziewać się, że "Redzi" będą jeszcze rozwijać tę markę, to jednak gwarancji, że tak się stanie, nie mamy, a nawet jeśli doczekamy kolejnej gry o białowłosym łowcy potworów, to nie wiadomo, co to będzie. Możemy zatem napisać otwarcie - Wiedźmin dobiegł końca. I zrobił to w taki sposób, że myśl o tym, że to już naprawdę zwieńczenie serii, napawa smutkiem...

Reklama

O ile poprzedni dodatek - Wiedźmin 3: Serca z Kamienia - stanowił po prostu dodatkowy zestaw zadań, powiązanych ze sobą fabularnie (znakomity, trzeba dodać), o tyle Wiedźmin 3: Krew i Wino to materiał, który spokojnie mógłby posłużyć do wydania odrębnej gry. CD Projekt RED na jego potrzeby przygotował zupełnie nową, ogromną lokację (to bajkowe Toussaint), długą i arcyciekawą historię, bez liku zadań pobocznych i zleceń do wykonania, mnóstwo nowych przedmiotów (poszerzono także zestawy wiedźmińskiego rynsztunku), a nawet ładniejszy i wygodniejszy w użyciu interfejs (no, może nie powstał on zupełnie od zera, ale pozmieniało się całkiem sporo - i to się "Redom" chwali). Czyżbyśmy mówili o największym dodatku w historii gier wideo?

Geralt do wspomnianego Toussaint przybywa na wezwanie księżnej tej krainy - Anny Henrietty. Mieszkańcy tej bajecznie kolorowej, sielankowej lokacji potrzebują pomocy w wytropieniu i unicestwieniu bestii, która zabija miejscowych rycerzy. To w zasadzie wszystko, co możemy - czy też co powinniśmy - napisać na temat fabuły, aby nie zdradzać zbyt wiele. Napiszemy jednak jeszcze, że historia opowiedziana w Wiedźminie 3: Krew i Wino jest nie gorsza od tej, którą poznaliśmy w podstawce. Nie brakuj jej absolutnie niczego - ciekawych postaci i miejsc, intrygujących dialogów, tajemnic, zwrotów akcji, decyzji do podjęcia, mających wpływ na ciąg dalszy... Scenarzyści po raz kolejny wykonali znakomitą robotę.

Toussaint to ogromna i przepiękna lokacja, którą CD Projekt RED zaprojektowało, jak można było tego oczekiwać po przeczytaniu ostatniego tomu sagi Andrzeja Sapkowskiego. To mieszanka wpływów francuskich oraz włoskich, przedstawiona w niezwykle bajkowej stylistyce.

Kolory, które tutaj oglądamy, niektórym (zwłaszcza tym, którzy preferują mroczniejsze, bardziej słowiańskie klimaty) mogą wydać się przesadzone, ale według nas właśnie tak powinno wyglądać Toussaint. Rozciągające się tutaj krajobrazy zapierają dech w piersiach. Gdy wkraczamy do lokacji po raz pierwszy, gdzieś w oddali widzimy góry i śliczny zameczek. A niebawem udajemy się w jego stronę i ten niewielki jeszcze kilka chwil temu obiekt okazuje się ogromną budowlą, pełną sal, korytarzy, ogrodów... Toussaint piękne jest i basta!

W Wiedźminie 3: Krew i Wino znalazło się także miejsce na nowości w rozgrywce. Po pierwsze - Geralt niedługo po rozpoczęciu przygody w Touissaint otrzymuje od księżnej Henrietty swoją własną winnicę (mamy nadzieję, że nie zdradziliśmy zbyt wiele?), którą może później zarządzać. Po drugie zaś - autorzy wprowadzili do gry mutacje, które pozwalają dalej rozwijać Geralta po tym, jak już w podstawowym systemie rozwoju postaci osiągnęliśmy wszystko, co chcieliśmy. Nie są to może żadne rewolucje, ale wprowadzenie obu tych nowości należy uznać za dobry ruch ze strony CD Projekt RED.

Wiedźmin 3: Krew i Wino to dodatek, który przez wielu dystrybutorów (pozwolimy sobie nie wymieniać ich z nazwy) zostałby potraktowany i wydany jako osobna gra, a nie jako DLC w cenie nieco ponad 80 złotych. To wręcz niewiarygodne, że za taką cenę otrzymujemy wspaniałą przygodę na kolejne kilkadziesiąt godzin, która wciąga równie mocno, co ta opowiedziana w podstawce. A może i jeszcze bardziej?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy