Victoria 3 - recenzja. Wystarczy sto lat, żeby zmienić bieg historii

Victoria 3 to gra, której premiera wywołuje euforię... choć tylko w pewnych kręgach.

Podobnie jak niemal wszystkie produkcje studia Paradox Entertainment, jest to pozycja skierowana do miłośników złożonych, realistycznych strategii. Jej akcja rozgrywa się w dziewiętnastym i dwudziestym wieku. Gracz staje przed zadaniem zbudowania potężnego imperium. Może z niego uczynić państwo wybrane spośród ponad setki dostępnych (do wyboru kraje położone w Europie oraz Afryce Północnej).

Na osiągnięcie celu mamy sto lat (od 1836 do 1936). W tym czasie będziemy rozwijać się w różnych aspektach - gospodarczym, naukowym, militarnym - i to od nas zależeć będzie, którą ścieżką dotrzemy do statusu światowej potęgi. Gra zmusza nas do ciągłego trzymania ręki na pulsie. Musimy produkować i handlować, szkolić wojsko, rozwijać technologie, a przy tym wszystkim ustanawiać prawo, zarządzać ludnością i prowadzić działania dyplomatyczne na arenie międzynarodowej.

Reklama

Złożoność gry jest olbrzymia. Twórcy wprawdzie przygotowali samouczek, który bez wątpienia przyda się nowicjuszom, ale po jego ukończeniu każdy i tak będzie potrzebował dziesiątków godzin na opanowanie wszystkie aspektów - nie tylko w ogóle, ale i w szczególe. Szczególnie że interfejs miejscami nie grzeszy intuicyjnością. To nie jest gra dla każdego!

Victoria 3 zachwyca, jeśli idzie o wszystko, co związane z zarządzaniem państwem oraz gospodarką. Samo pilnowanie budżetu państwa - tak aby koniec końców wyszedł na plus - to zadanie, któremu można poświęcić wiele godzin. Produkcja, rynki zbytu, import, podatki, siła robocza, dostępność do kluczowych towarów... Jest tego całe mnóstwo!

A przecież musimy jeszcze tworzyć prawo, wprowadzać reformy czy rozwiązywać problemy ludności. Gra pozwala nam na wiele. Możemy na przykład wprowadzić gospodarkę centralnie sterowaną, odebrać prawa kobietom czy wysłać nieletnich do pracy. W naszym państwie może panować demokracja, ale równie dobrze możemy uczynić z niego monarchię czy komunistycznego kolosa. Szkoda tylko, że każdy z krajów ma te same szanse i możliwości. W każdym możemy rozwijać technologię czy prawo w identyczny sposób. Przydałyby się zapisane na sztywno ograniczenia bądź przewagi powiązane z historycznymi faktami.

Nieco gorzej od gospodarki i zarządzania państwem prezentują się dyplomacja oraz walka. Paradox Entertainment obiecywało, że w tej pierwszej dojdzie do rewolucji. Gra miała wiernie odwzorować sytuację, w jakiej znajdowała się Europa oraz Afryka Północna w dziewiętnastym wieku. No i owszem, na pierwszy rzut oka obszar ten wydaje się złożony i realistyczny, ale w praktyce sprowadza się przeważnie do wszczęcia wojny. A ten aspekt cierpi z kolei z powodu dużych uproszczeń. Zarządzanie armią i prowadzenie bitew powinno zostać znacznie bardziej rozwinięte. Miejmy nadzieję, że dojdzie do tego za sprawą jednego z DLC.

Spodobało mi się za to, w jaki sposób Paradox spełnił obietnicę dotyczącą ożywienia mapy świata. Naszym oczom ukazują się tym razem przyjemne dla oka animacje, ukazujące czy to kolej jadącą po dopiero co wybudowanej trasie, czy chmury sunące po niebie, czy fale rozbijające się o brzeg wyspy. Gra wygląda ślicznie.

Do Victorii 3 można mieć pewne zastrzeżenia, ale pomimo tego uważam, że to świetna strategia, przy której można spędzić dziesiątki, a nawet setki godzin, ciągle odkrywając coś nowego. Paradox Entertainment wykonał świetną pracę, którą będzie kontynuował w dodatkach. Mam nadzieję, że DLC poprawią dyplomację, rozbudują wojnę i dodadzą modyfikatory dla poszczególnych państw. Wtedy nie pozostanie mi już chyba nic, na co mógłbym ponarzekać!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama