Trackmania - recenzja

Trackmania /materiały prasowe

​Trackmania to seria ścigałek z długą historią. Od premiery jej pierwszej odsłony minęło już siedemnaście lat!

I po tych siedemnastu latach Ubisoft - obecny właściciel praw do marki - zdecydował się na eksperyment z nią związany. Otóż najnowsza edycja Trackmanii została wydana jako darmowa gra, którą może pobrać każdy, by bawić się online lub offline (seria od początku jest rozwijana głównie pod kątem zabawy sieciowej). Okej, może nie jest to do końca eksperyment, bo w przeszłości Trackmania bywała już darmowa (Trackmania Nations i Trackmania Nations Forever), ale od ostatniego razu minęło już dwanaście lat. Czy dziś te zwariowane wyścigi bawią tak samo, jak przed laty? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie, zapominając na chwilę, że to "darmówka" (choć niekoniecznie, o czym za chwilę).

Reklama

Tegoroczna Trackmania nie jest zwykłym odświeżeniem znanej sprzed lat koncepcji. Autorzy wprowadzili dużo zmian - w tym także bardzo istotnych - które czynią z niej pełnoprawną kontynuację. Jednak skrywają się one nieco głębiej. Patrząc powierzchownie, to ta sama gra, co przed laty. Szalona ścigałka, w którą gramy przy pomocy zaledwie czterech klawiszy. Wygrywanie wyścigów online nie jest łatwe, ale prostota rozgrywki sprawia, że Trackmania to doskonała propozycja dla każdego, kto szuka radosnej rozrywki, niezależnie od stopnia zaawansowania.

Główna zmiana w nowej odsłonie zaszła w kwestii podejścia do samej gry, która z jednorazowego produktu stała się produktem-usługą. Trackmania dzieli się na cztery pory roku, w ramach których mamy do przejechania po 25 tras. Ponadto możemy rozegrać kampanie tworzone przez fanów (oczywiście nie mogło zabraknąć kreatora tras), wejść do salonu gier ze zmieniającymi się trasami, dołączyć do jednego z klubów (gracze mogą razem trenować czy wymieniać się skórkami bolidów bądź trasami) albo wziąć udział w oficjalnym turnieju. Przyjemność można czerpać także z samego bicia rekordów - na poziomie światowym, jak również lokalnym... wojewódzkim.

To wszystko może być dla ciebie dostępne... albo i nie, w zależności od tego, jak bardzo skory jesteś do płacenia za zabawę. W podstawowej, darmowej wersji Trackmanii znajdziesz kampanie do rozegrania offline i online, salon gier, kreator tras oraz cotygodniową Ligę Narodów. Jeśli chcesz bić rekordy na trasach dnia, rozszerzyć funkcjonalność kreatora tras i otrzymać wstęp na serwery przeznaczone dla klubów, musisz zapłacić około 45 złotych. To niedużo i uważam, że zdecydowanie warto tę opłatę uiścić. Więcej wątpliwości mam w kwestii droższego abonamentu, który daje dostęp do dodatkowych kampanii, map treningowych, już bardziej e-sportowej Open League oraz do turnieju Grand League dla najlepszych. Ponad 130 złotych za rok i dwa razy tyle za 3 lata to niemało. Ale też jest to usługa skierowana dla bardziej specyficznej grupy graczy.

Wróćmy jeszcze do samej rozgrywki i omówmy nowości, jakie się w niej pojawiły. Najbardziej odczuwalne są nowe rodzaje nawierzchni/nowe segmenty tras. Pojawiła się nawierzchnia z wybrzuszeniem pośrodku - jazda po niej wymaga trochę umiejętności. Pojawiły się fragmenty trawiaste, na których trudniej o przyczepność. Pojawiła się oblodzona powierzchnia, na której niemal całkowicie tracimy władzę nad bolidem. Są też segmenty modyfikujące jazdę - zarówno znane z wcześniejszych odsłon (jak turbo czy odwrócona grawitacja), jak i zupełnie nowe (np. spowalniający czas).

W Trackmanię grało mi się świetnie. Już dawno nie miałem do czynienia z grą tak prostą i tak przyjemną. Dostępna w niej zawartość jest tak obszerna, że ani przez chwilę nie można narzekać na nudę (szczególnie, jeśli zapłaci się wspomniane 45 złotych). Jedyne, czego mi brakowało, to bogatszy system progresji, który pozwoliłby mi: a) wydać z przyjemnością zdobytą wirtualną walutę, b) poczuć jeszcze większą satysfakcję z wygrywania, c) lepiej spersonalizować swój bolid. Podejrzewam jednak, że w przyszłości twórcy aspekt ten rozwiną.

W ogóle zanosi się na to, że Trackmania - jeśli tylko gracze będą zainteresowani i skorzy do płacenia za zabawę - będzie się z czasem rozrastać i przez lata będzie przyciągać bogatą zawartością, tworzoną zarówno przez dewelopera, jak i przez samych graczy. Jeśli tylko chcesz się dobrze zabawić przed komputerem i nie obawiasz się, że w wyścigach online będziesz z początku dostawał bęcki (próg wejścia jest dość wysoki, to muszę przyznać), to spróbuj koniecznie. Na starcie niczym nie ryzykujesz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy