Terminator: Resistance - recenzja

Terminator: Resistance /materiały prasowe

​"Terminator" od zawsze zasługiwał na naprawdę dobrą grę wideo. Miłośnicy kultowej produkcji z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej zacierali ręce, wyczekując premiery Terminator: Resistance.

Jej sukces z naszego, nadwiślańskiego punktu widzenia cieszyłby podwójnie, bo za produkcję odpowiadało rodzime - a dokładnie krakowskie - studio Teyon. Co prawda, po tym, co ten zespół zaprezentował w Rambo: The Video Game (naprawdę, w niewiele gorszych gier wideo grałem), można było mieć niemałe obawy o to, co zrobi z Terminatorem, ale - z drugiej strony - można było mieć nadzieję, że jego pracownicy wzięli sobie do serca wszystkie uwagi i nie powtórzą takiej klapy. No i nie powtórzyli. Ale czy Terminator: Resistance to naprawdę dobra gra wideo?

Reklama

Polska produkcja o wojnie ludzi z maszynami towarzyszy premierze filmu "Terminator: Mroczne przebudzenie". Jednak o ile w filmie poznajemy ciąg dalszy historii, o tyle w grze przenosimy się w czasie wstecz. Głównym bohaterem przedstawionej fabuły jest Jacob Rivers - żołnierz ruchu oporu poszukujący śladu po swoim oddziale, który przyłącza się do grupy bojowników, by stawić czoła blaszanemu, acz niezwykle inteligentnemu wrogowi. Choć trudno nazwać scenariusz Terminator: Resistance oryginalnym czy zachwycającym, to jednak trzeba oddać jego autorom, co ich - całość jest całkiem zgrabna, potrafi zaciekawić trzymać w napięciu. Prawdę pisząc, spodziewałem się czegoś znacznie gorszego.

Terminator: Resistance to gra akcji, ale z elementami skradanki oraz RPG. Pierwsze skrzypce grają w niej strzelaniny z różnymi odmianami robotów. O dziwo, jak na najważniejszą mechanikę, została ona zbytnio zaniedbana. Strzelanie z broni - niezależnie od tego, po którą z nich sięgniemy - jest płaskie i pozbawione większych emocji. Przyjemność sprawiało mi chyba tylko obserwowanie, jak pasek życia danego blaszaka się kurczy, a na sam koniec delikwent wybucha. Na szczęście nie zawsze trzeba się angażować w otwartą walkę. Wielu (chyba nawet większość) przeciwników można ominąć, skradając się za ich plecami (o ile mają plecy). Plansze, które odwiedzamy, są częściowo otwarte i pozwalają na wykonywanie różnych zadań, także pobocznych.

A co z elementami RPG? Częściowo mamy tutaj do czynienia z udaną mechaniką, a częściowo z przerostem ambicji nad możliwościami. Poniekąd jest to tylko proteza, którą każdy gracz bardzo szybko zdemaskuje. Mam na myśli na przykład dialogi, podejmowane decyzje czy relacje z bohaterami. Te pierwsze są niezbyt interesujące, te drugie nie mają aż tak dużego znaczenia, a te trzecie wypadają blado, bo tak też prezentują się stworzone przez twórców postacie (z głównym bohaterem na czele). Sytuację ratuje rozwój postaci oraz crafting. Podczas gry zbieramy doświadczenie, które pozwala nam zwiększać szanse w starciach, poprawiać zdolności hakowania czy podnieść dopuszczalny udźwig. Ten ostatni jest o tyle ważny, że na każdym kroku zbieramy różnego rodzaju podzespoły, które możemy następnie składać w przydatne wyposażenie. Szkoda tylko, że możliwych do tworzenia przedmiotów jest raczej niewiele.

Pomimo wszystkich minusów Terminator: Resistance potrafił zatrzymać mnie przed komputerem (musiałem w niego grać, żeby napisać recenzję, ale pograłbym w niego także bez przymusu). Czego to zasługa? Pewnie po trosze przyjemnej i niewymagającej mechaniki (tak generalnie), po trosze nieźle zaprojektowanych lokacji i panującej atmosferze, po trosze miejscami naprawdę interesującej fabuły, a po trosze - nie ma co kryć - także temu, że to pierwsza od dawna gra na podstawie "Terminatora".

Terminator: Resistance nie wygląda zbyt pięknie, ale na pewno o wiele ładniej od wspomnianego Rambo: The Video Game. Widać, że twórcy mieli mocno ograniczony budżet, ale pomimo tego lokacje i modele postaci zostały całkiem nieźle zaprojektowane, a efekty specjalne stanowią przyjemne dla oka uzupełnienie. Jednak zganić należy osoby odpowiedzialne za optymalizację. Na sprzęcie, na którym testowałem grę, powinna ona działać płynnie i stabilnie nawet na najwyższych ustawieniach graficznych, a tymczasem miała z tym problemy nawet na tych trochę niższych.

Muszę także wspomnieć o kiepskiej ścieżce dźwiękowej. Przeróbka głównego motywu z "Terminatora", słyszana w menu, wywołała przyjemne skojarzenia, ale już to, co wpadało do ucha podczas rozgrywki, przypominało utwory dostępne w bazach z darmową muzyką.

Terminator: Resistance to gra, której wiele brakuje, ale która mimo to radzi sobie całkiem nieźle. Z pewnością nie jest to szczyt marzeń miłośników "Terminatora", ale jak się nie ma, co się lubi...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Terminator: Resistance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama