MediEvil - recenzja

MediEvil /materiały prasowe

​PlayStation 4 w ostatnim czasie otrzymało kilka naprawdę udanych remasterów i remake'ów przebojów sprzed lat. Wystarczy wspomnieć Crash Bandicoot N. Sane Trilogy, Crash Team Racing Nitro-Fueled czy Spyro Reignited Trilogy. Czy MediEvil poszedł ich śladem?

Młodsi gracze prawdopodobnie w ogóle nie wiedzą, o jakiej grze mowa. Nic dziwnego, skoro jej pierwsza część trafiła do sklepów w 1998 roku, jeszcze na PSX-a. Jednak część z nich mogła poznać tę serię za sprawą wznowień na PS3 czy Vitę. Gra doczekała się też sequela wydanego w 2000 roku oraz osobnego tytułu przeznaczonego na PSP - MediEvil Resurrection. W końcu trafiła także na PlayStation 4, oczywiście w formie, która prawie w niczym nie przypomina oryginału sprzed ponad dwóch dekad.

Nie zmieniła się natomiast treść. Głównym bohaterem pozostał rycerz Daniel Fortesque, który zginął przebity strzałą z łuku podczas obrony królestwa Gallowmere przed armią nieumarłych, dowodzoną przez czarnoksiężnika imieniem Zarok. Ostatecznie jego ziomkowie wygrali bitwę, a on sam za swoje zasługi został pośmiertnie uhonorowany tytułem szlacheckim. Życia mu to oczywiście nie przywróciło... zrobił to natomiast zupełnie przypadkiem Zarok, który sto lat później wskrzesił swoich nieumarłych podwładnych, by ci znów mogli zaatakować Gallowmere. Sir Daniel tym samym otrzymał okazję do tego, by dokonać zemsty na swoich zabójcach i gnębicielach jego królestwa.

Reklama

To tyle o fabule, przejdźmy do rozgrywki. Czy pod tym względem coś się w MediEvilu zmieniło? Niezbyt. To w dalszym ciągu zręcznościówka z akcją ukazaną z perspektywy trzecioosobowej, w której eksplorujemy Gallowmere i stawiamy czoła hordom nieumarłych. Oczywiście nic w tym złego (sic), ale w praktyce mechanika okazuje się archaiczna. Zbyt archaiczna, jak dla mnie. O ile w Crash Bandicoot N. Sane Trilogy czy Spyro Reignited Trilogy klasyczne rozwiązania nie przeszkadzały (dobrze zniosły próbę czasu), o tyle MediEvil niezbyt okazale się zestarzał.

Najważniejszą część rozgrywki stanowi walka. Większość czasu spędzamy, wywijając mieczem na lewo i prawo. A zatem można by oczekiwać, że ten element gry będzie tym najbardziej emocjonującym. Ale tak niestety nie jest. W potyczkach możemy wykonywać tylko dwa rodzaje ataków - zwyczajny oraz specjalny - przez co każda z nich wygląda niemal identycznie. Wyjątkiem są starcia z bossami, ale to tylko odskocznia od nudy, która dopadnie was niechybnie po godzinie, może dwóch. Nie pomaga obecność dodatkowych rodzajów broni, jak kusza czy maczuga, bo zbyt rzadko się z nich korzysta.

Szkoda, że autorzy nie pokusili się o wprowadzenie dodatkowych animacji, związanych na przykład z otrzymywaniem przez Sir Fortesque'a obrażeń. Jeśli nie będziecie uważnie śledzić paska zdrowia (co wcale nie jest łatwe, gdy na ekranie dużo się dzieje), nie będziecie wiedzieli, czy obrywacie, czy nie. Aż do momentu, kiedy ekran nie zacznie mienić się na czerwono - to oznacza, że bohater zbliża się powoli do śmierci (ponownej). A gdy do tego dojdzie, co cofamy się do ostatniego punktu kontrolnego.

Jednak MediEvil w nowym wydaniu ma też swoje zalety. Gra po dwóch dekadach wciąż cieszy historią, tryskającym humorem czy panującym w niej klimatem. Podobnie jak przed laty, tak i teraz łatwo polubić głównego bohatera oraz całą atmosferę, która towarzyszy zabawie. To zręcznościówka lekka, sympatyczna, bogata w dowcipy, wypełniona ironią. Oczywiście MediEvil na PS4 wygląda o wiele nowocześniej niż pierwowzór. Grafika jest dalej prosta, ale podrasowane modele postaci, projekty lokacji czy tekstury wystarczą, by przygody Sir Fortesque'a przyjemnie się oglądało. Lepsza mogłaby być tylko optymalizacja. To zaskakujące, że MediEvil potrafi mieć problemy z utrzymaniem stałych 60 klatek na sekundę.

Niektóre gry starzeją się lepiej, inne gorzej. MediEvil po dwóch dekadach prezentuje się w mojej opinii zbyt archaicznie (pod względem wykorzystanych mechanik), żeby uznać go za remaster/remake wart uwagi. Myślę, że powinni się nim zainteresować przede wszystkim ci, których przygody Sir Fortesque'a zdołały zachwycić przed ponad dwudziestu laty i którzy chcieliby je sobie przypomnieć.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy