LEGO The Hobbit - recenzja

​Skoro "Hobbit" trafił na ekrany kin, to tylko kwestią czasu była komputerowo-konsolowa adaptacja. Czy LEGO The Hobbit wnosi cokolwiek nowego do wyświechtanej już serii?

LEGO The Hobbit to kolejna już odsłona cyklu przygotowywanego od lat przez studio Traveller's Tales. Tym razem panowie (i panie?) opracowali adaptację kinowego przeboju ostatnich miesięcy - "Hobbita". Gra stanowi bezpośrednią kalkę tego, co oglądaliśmy w filmach (do tej pory dwóch, czeka nas jeszcze trzeci), tylko przerobioną na stylistykę LEGO. To oznacza, że wszystkie postacie czy lokacje wyglądają niczym stworzone przez słynnego duńskiego producenta klocków.

Główny problem z serią LEGO jest taki, że jej twórcy są bardzo oszczędni we wprowadzeniu nowinek. Od lat jesteśmy raczeni kolejnymi adaptacjami popularnych filmów, które - pomijając różnice w uniwersach - wyglądają jak klony. Nowe rozwiązania są wprowadzane, ale gracze od dawna domagają się rewolucji, a o takiej w tym przypadku nie może być mowy. Czy z LEGO The Hobbit jest inaczej? Czy tym razem Traveller's Tales zaskoczyło nas czymś więcej? Niestety, nie. Pomimo tego w LEGO The Hobbit gra się całkiem przyjemnie.

Reklama

W LEGO The Hobbit mamy okazję przebyć drogę od Bag End aż do Ereboru, czyli królestwa krasnoludów. Podczas wyprawy mamy okazję pokierować wszystkimi znanymi z filmu (czy książki) postaciami, począwszy od Bilbo i Gandalfa Szarego, przez Balina, Dwalina i całą resztą krasnoludów, aż po Legolasa i Glorfindela. W sumie autorzy wprowadzili do gry 61 postaci, które możemy odblokować. Każda z nich ma oczywiście odmienne umiejętności - Gandalf może używać magii, Legolas strzela z łuku, a Dwalin uderza potężnym młotem. Łączenie zdolności poszczególnych bohaterów to podstawa przy rozwiązywaniu przygotowanych przez twórców zagadek (na ogół łatwych lub bardzo łatwych).

LEGO The Hobbit nie wprowadza żadnych rewolucyjnych rozwiązań, ale nowości w grze się znalazły. Ta najważniejsza to crafting. Podczas zabawy zdobywamy różne materiały, z których możemy (czy też musimy) tworzyć klucze, mosty etc. To nic wielkiego, co wpływałoby w znaczący sposób na rozgrywkę, ale na pewno jest to jakieś odświeżenie. Szkoda, że na nim w zasadzie można skończyć omawianie zmian...

Wątek główny, przygotowany przez Traveller's Tales, przebiega bardzo szybko. Jesteśmy w stanie ukończyć ją w ciągu pięciu-sześciu godzin. Na szczęście na tym gra się nie kończy. Autorzy przygotowali także szereg dodatkowych zajęć do odkrycia na mapie świata, co znacząco wydłuża czas spędzony w Śródziemiu. Grać możemy - jak zwykle - sami albo wespół z kompanem (zdecydowanie polecamy ten drugi wariant). Cała przygoda została przedstawiona w typowy dla serii LEGO sposób - na luzie, zabawnie, prześmiewczo - co pozwala nam odkryć znaną doskonale przygodę całkiem na nowo.

LEGO The Hobbit wygląda ładnie, choć silnik, z którego korzysta Traveller's Tales, ewidentnie woła już o wymianę na nowszy model. Jednak efekt osiągnięty przez grafików jest, nie da się ukryć, estetyczny. Gra jest kolorowa i płynnie animowana. Udźwiękowienie z kolei na pewno przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom "Władcy pierścieni". W tle słychać znane motywy, które budują odpowiedni dla filmów Petera Jacksona klimat.

Nie spodziewaliśmy się po LEGO The Hobbit żadnych rewolucji, bo znamy twórczość Traveller's Tales i wiemy, że jest to jeden z najbardziej konserwatywnych i nielubiących zmian zespołów w branży. Być może dlatego nie zawiedliśmy się aż tak bardzo. LEGO The Hobbit to - pomijając wtórność - ciekawa, przyjemna rozgrywka dla całej rodziny. Fani "Władcy pierścieni" i "Hobbita" także powinni być usatysfakcjonowani.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama