PETA kolejny raz chce uświadamiać graczy

Międzynarodowa organizacja non-profit, której działalność opiera się na walce o prawa zwierząt, kolejny raz zabrała głos, wtrącając się w sprawy sektora gier.

Tym razem powodem "ataku" okazała się produkcja Blizzarda, gra StarCraft II. A dokładniej jedna z ras występująca w tej produkcji - Zerglingi. W ubiegłym tygodniu grupa walcząca o prawa zwierząt PETA zabrała głos w sprawie zapowiedzi nowej odsłony serii Assassin's Creed: Black Flag, w której oficjalnie potępiła przedstawione przez autorów produkcji brutalne polowania na wieloryby.

Żeby nikt o niej nie zapomniał, organizacja walcząca o właściwe traktowanie najrozmaitszych stworzeń ziemskich postanowiła przypomnieć o sobie, rozsyłając ulotki w imieniu Zergów. Hasło przewodnie broszurki brzmi "Zerglingi też mają uczucia".

Reklama

"Parafrazując słowa wielkiego filozofa, pytanie nie powinno brzmieć, czy Zergowie mają jakiś powód, ani czy rasa ta potrafi w ogóle porozumiewać się za pomocą mowy, ale czy cierpi, kiedy atakowana jest miotaczem płomieni? - zastanawia się Joel Bartlett, dyrektor działu marketingu organizacji PETA.

"Sporo pracowników PETA namiętnie gra w StarCrafta. Zawsze darzyliśmy rasę Zergów dużą sympatią - zresztą, jak każdego, kto zostaje zabijany tylko dlatego, że nie mówi zrozumiałym językiem" - dodaje Bartlett.

Trudno jednoznacznie określić, czy te działania są formą ocieplenia wizerunku organizacji, żartem czy poważnym protestem. PETA wychodzi z założenia, że jedna z najmniej przyjemnych ras w serii StarCraft likwidowana jest wyłącznie z jednego powodu - ponieważ Ziemianie nie mogą lub też zwyczajnie nie chcą ich zrozumieć. Nawet jeżeli w tych zarzutach byłaby jakaś logiczna przesłanka, to jak w takim razie wyjaśnić postawę Protosów wobec Zergów?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy