O fenomenie Animal Crossing: New Horizons

Animal Crossing: New Horizons /materiały prasowe

​Animal Crossing: New Horizons to prawdziwy fenomen, który przyciągnął przed konsole Nintendo Switch dziesiątki milionów osób. Co sprawiło, że gra osiągnęła aż tak duży sukces?

Animal Crossing to seria gier Nintendo, zapoczątkowana dwadzieścia lat temu. W 2001 roku ukazało się Animal Crossing na Nintendo 64, w 2005 Animal Crossing: Wild World na Nintendo DS, w 2008 Animal Crossing: City Folk na Nintendo Wii, w 2012 Animal Crossing: New Leaf na Nintendo 3DS, a w ubiegłym roku - Animal Crossing: New Horizons na Nintendo Switch. I błyskawicznie zyskał status przeboju. To pierwsza gra na Switcha, która w ciągu miesiąca od premiery przekroczyła 5 milionów sprzedanych egzemplarzy.

O ogromnym sukcesie świadczą także inne liczby. Animal Crossing: New Horizons znalazło 1,88 mln nabywców w Japonii w dniu premiery, pobijając tym samym rekord należący wcześniej w tym kraju do Pokemon Sword and Shield. W Stanach Zjednoczonych było najlepiej sprzedającą się grą w marcu ubiegłego roku. W Wielkiej Brytanii była to największa premiera na Switcha w dotychczasowej historii tej konsoli w tym kraju. We wrześniu ubiegłego roku Nintendo mogło się poszczycić wynikiem na poziomie 26,04 mln sprzedanych egzemplarzy (a pamiętajmy, że mówimy o grze wydanej tylko na jedną platformę!). Do końca 2020 Animal Crossing: New Horizons wygenerowało 654 mln dolarów przychodu.

Reklama

Co sprawiło, że Animal Crossing: New Horizons odniosło aż tak spektakularny sukces? Zacznijmy od tego, że jest to gra symulacyjna, w której przenosimy się na bezludną wyspę wraz z gromadą zwierząt, a następnie budujemy na niej osadę. Jednocześnie upiększamy nasz domek, zbieramy surowce, łowimy ryby, odkopujemy skamieliny, sadzimy rośliny, spotykamy się ze znajomymi... Ot, sielanka. To jedna z tych cech, które sprawiają, że w tę produkcję Nintendo chce się grać. Niezależnie od tego, co w niej robimy, czujemy się odprężeni. Odpoczywamy, zwalniamy.

To coś, czego oczekuje wielu z nas po powrocie z pracy czy ze szkoły. Pół godziny z Animal Crossing: New Horizons i poprawa humoru gwarantowana. A więcej czasu nie musicie z nim spędzać, konsolkę możecie wyłączyć w dowolnej chwili. Wrócicie do niej jutro, na kolejne 15-30 minut. Animal Crossing: New Horizons daje dużo, a jednocześnie niewiele wymaga. Jedynie nagradza systematyczność.

Animal Crossing: New Horizons to jedna z niewielu gier, które nie opierają się na konkurowaniu - czy to ze sztuczną inteligencją, czy z innymi graczami, czy z narzuconymi przez twórców celami. Zadania w grze występują, ale są raczej proste i nigdy nie musimy ich wykonywać w określonym czasie. Poszczególne aktywności polegają na przykład na zbieraniu, tworzeniu, sprzedawaniu czy kupowaniu - nigdy na walce w jakiejkolwiek formie. Przemoc, wulgarny język, dwuznaczne sytuacje? Nie ma mowy.

Wspomniałem powyżej o szkole. Tak, Animal Crossing: New Horizons posiada klasyfikację wiekową PEGI na poziomie 3+, co oznacza, że mogą w nią spokojnie grać nawet przedszkolaki (choć bez przesady). Oczywiście same będą miały trudność w przeczytaniu i zrozumieniu komunikatów pojawiających się na ekranie (wszystkie występują w formie tekstowej), ale już z pomocą rodzica mogą się świetnie bawić, przemierzając wyspę,  nawiązując kontakty z zamieszkującymi ją zwierzątkami czy wykonując proste zadania.

Nieważne więc, ile masz lat, jakiej jesteś płci oraz czy grałeś do tej pory w jakąkolwiek grę wideo - przy Animal Crossing: New Horizons możesz się świetnie bawić, a zarazem naprawdę się odprężyć. To jedna z najbardziej uniwersalnych propozycji w dziedzinie wirtualnej rozrywki, która każdego może wciągnąć na wiele dni. Teoretycznie napisy końcowe można zobaczyć już po 50 godzinach, ale raz, że równie dobrze może to nastąpić dużo później (zależy od naszego stylu gry), a dwa, że po tym, jak już nastąpi, możemy bawić się dalej. W Animal Crossing: New Horizons gra się tak jak się chce, w swoim tempie.

Sukces Animal Crossing: New Horizons nie byłby raczej tak spektakularny, gdyby nie sytuacja związana z pandemią koronawirusa. Nie zrozumcie mnie źle, produkcja pewnie byłaby rozchwytywana nawet, gdyby COVID-19 nie istniał, ale ogólnoświatowy lockdown na pewno pomógł Nintendo w jej sprzedaży. Jest to wszakże typowa gra, w którą chce się grać, będąc zamkniętym w domu. Przy stole, na kanapie, w łóżku. Samemu, z partnerem, z dzieckiem. Animal Crossing: New Horizons posiada tryb kooperacji, co dodatkowo zwiększa jego familijną wartość.

Animal Crossing: New Horizons wyszło poza świat gier i trafiło już między innymi - w ramach współprac podejmowanych przez Nintendo - do sieci KFC czy IKEA. To dowód na to, jak szeroki jest wachlarz jej potencjalnych odbiorców i jak dużą marką stało się w krótkim czasie od premiery. Jeśli tylko szukacie gry, która dostarczy wam rozrywki, pozwoli się zrelaksować, nie będzie od was zbyt wiele wymagać, w którą będziecie mogli grać po swojemu i przy której pobawicie się bez obaw razem z partnerką czy pociechą, Animal Crossing: New Horizons będzie strzałem w dziesiątkę. Myślę, że w praktyce najszybciej zrozumiecie, w czym tkwi jej fenomen.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy