Niezależni na czele nowej generacji

Przedstawiciele studia FreeStyle Games optymistycznie oceniają przyszłość niezależnych zespołów deweloperskich w rozpoczynającej się nowej generacji gier wideo. Tym razem to wielkie zespoły będą musiały się czegoś od nich nauczyć, żeby przetrwać, a nie odwrotnie - głosi Chris Lee.

Zdaniem jednego z szefów studia, które tworzy obecnie nietypową grę taneczną "B-Boy" na PlayStation 2 i PlayStation Portable, "w nowej generacji tak naprawdę chodzi o doświadczenie świeżych form zabawy, co łatwiej jest dostarczyć samodzielnym kreatywnie firmom".

"Nie widzę żadnego powodu, dla którego utalentowana grupa ludzi z efektywnymi narzędziami nie miałaby dostarczyć produktu zasługującego na najwyższe oceny składając się tylko z 30 osób. Nie ma nic na świecie, co sugerowałoby, że to jest niemożliwe" - powiedział Lee na łamach GamesIndustry.biz.

FreeStyle wierzy, że innowacje pojawią się wtedy, kiedy sami producenci gier będą się dobrze bawić przy swojej pracy. Taka sytuacja jest ich zdaniem niemożliwa w gigantycznych studiach wydających miliony na projekty dla konsoli Xbox 360 i PlayStation 3. Lee zakłada, że praca w takich firmach, które zatrudnia przykładowo 120 osób, "niszczy dusze". W takiej sytuacji "obniża się wartość poszczególnych ludzi tworzących gry oraz ich odbiorców".

"Branża nie musi chcieć większej ilości poligonów, lepszych efektów fizycznych i wizualnych. Wszystko to ma jeszcze nadejść, ale to będzie drugorzędną kwestią w nowej generacji" - dodaje.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przyszłość | studia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy